wtorek, 30 października 2012

Serce dla Serca




Czasem spotykamy na naszej drodze Istoty o tak pięknym sercu, że dech zapiera. To, co od nich emanuje, nie jest zwyczajną  energią, lecz rodzajem wyzwania do zwiększania swojej aktywności w zakresie wypowiadania, nazywania tych doznań po imieniu. Poniższy tekst jest moim wczorajszym podziękowaniem za zaprosznie do tańca przepięknych wizualnych ekspresji. 
  

Jesteś kwiatem
Ulotnym i nieprzemijającym zarazem
Jesteś myślą
Pachnącą, o wielu płatkach
Jesteś wiatrem
Porywającym nasionko
Które rozpostarło swoje skrzydła
I poniesione ich szelestem
Dotarło tam, gdzie się rodzi nowy raj.

Twe serce jest tym miejscem.
Otulone  delikatną wrażliwością,
Miłością gra,
Porywając do tańca
Niekończący się zachwyt.
Namalowany dar uśmiechu
Radości wyrażonej nutką
Ona Ci gra do walca.

Tańcz piękna Nimfo,
Tańcz swoje życie
Zatracając się w chwili natchnienia
Wyrażonej potęgą możliwości
W niej zawartych.
Tańcz taniec szczęścia
Przenosząc się do miejsca
Gdzie porywasz nas wszystkich.

Twój raj, Twoje miejsce
To nasz wspólny Dom
To Serce, które dla nas otworzyłaś.
Gdzie kąpiemy się wspólnie
W strumieniach Miłości
Bezinteresownej, czystej,
Dziecięcej i wiecznej.
To Twój Raj.  

poniedziałek, 29 października 2012

Bajka o Uczuciach



Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak:
Dobry Humor, Smutek, Mądrość, Duma; a wszystkich razem łączyła Miłość. Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki i do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu - miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.

Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - prosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - prosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam, odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.

Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...

Nagle Miłość usłyszała:

- Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec. Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.

Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
- To był Czas. - Odparła Wiedza.

- Czas? - zdziwiła się Miłość. Dlaczego Czas mi pomógł?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość, odrzekła Wiedza.

niedziela, 28 października 2012

Jak będzie wyglądało Wzniesienie

Kolejna wersja wzniesienia, otrzymana przez Steve Beckov od Archaniola Michaela. Pod wieloma wzgledami ta wersja bardzo ze mną rezonuje.


Steve Beckov: Czy Wzniesienie będzie stopniowe, czy nagle? Czy będzie zmianą, która dzieje się w momencie, czy to będzie stopniowa zmiana?
Archanioł Michał: Jest to chwila, gdy otwierają się drzwi. Tak było i jest stopniowe przebudzenie. Widzieliście zmiany psychiczne, fizyczne, emocjonalne, wzajemne powiązania, przesunięcia zbiorowe. Ale jest to, taki moment, kiedy się kliknie. Więc to jest moment. Właściwie, to jest okres około 20 do 24, 26 godzin.
S: Co opisujesz, Panie? Czy to otwarcie portalu lub zmiany wibracji, czy ...? Czy można to wyrazić słowami?
AAM: To jest zmiana w całej wibracji zbiorowej, w której Ziemia, Gaia i wszystko na niej jest razem ... w innej wibracji. Więc to nie jest tak jak za pośrednictwem portalu. ... Wy już przeszliście przez wiele portali, i to jest częścią tego, o czym myślicie, jako o tych mini-zmianach, które są w trakcie. ...
I niektórzy ludzie przeszli przez nie bardzo chętnie. Oczywiście planeta przeszła przez nie. Wiele z elementarnych królestw również wykonało swoją pracę. Ale to jest to, co uważamy za chwilę, którą wy poczujecie bardziej jako dzień lub dwa. Jest to, taki moment, w którym będzie to razem zharmonizowane. ...
S: Czy będą trzy dni ciemności? ...
AAM: ... Pomyśl o tym jak o mrugnięciu. Czy kiedykolwiek mrugnąłeś i pokój wydał się jaśniejszy nagle? To dzieje się cały czas w twojej medytacji. ...
Więc to jest bardziej jak mrugnięcie. Możecie mieć doświadczenia fizyczności - gdyż to jest częścią radości bycia na tej Ziemi - jeśli chcecie. Jest to zmiana w potencjale, w jaki sposób działacie i jak wszystko .... Więc to jest tak, jakby wszyscy naraz byli załogą sprzątającą (oczyszczającą). I co jest zmiecione, co jest wymiecione, ukochani, to resztki strachu, nienawiści, ciemności.
Czym będzie rzeczywiste doświadczenie Wzniesienia?
W tej chwili to, co nazywamy chwilą, jest wyborem. I może się zdarzyć natychmiast, ponieważ tak wielu z was położyło fundamenty – czy chcecie być w samym sercu Jedności Miłości? Czy chcecie być w wyższej częstotliwości? W ostatniej sekundzie, wszystko, co trzeba powiedzieć, to „tak”, i pozwolić sobie na zalanie przez coś, o czym możecie myśleć, jako o fali energii, która będzie omiatać planetę. Dlatego mówimy, że wszyscy są zaproszeni.
Poczucie będzie, że lecisz do góry. To będzie fizyczne poczucie ruchu. I pamięć, lub odczuwanie pamięci, że macie skrzydła, lub zdolność do latania. Więc to jest uczucie Wznoszenia się świętą spiralą.
Będzie również w tym okresie, który może być momentem, lub kilkoma godzinami, [uczucia] poczucie odłączenia, które nawet jeśli otworzycie oczy, nawet jeśli spojrzycie na podłogę, to zobaczycie, że jest zrobiona tylko z cząstek, cząstek, cząsteczek subatomowych kwantowych, które nie są stałe. Więc zaczniecie natychmiast mieć prawdziwą sensację lub wizję jak rzeczy można zobaczyć, i jak są one widziane, być może, z tej strony.
Więc jest poczucie nierealności. Teraz, jeśli chcesz, zrobić rzeczy stałymi, możesz po prostu powiedzieć, że chcesz tego, i zostanie wyświetlone. Ale wiedząc, że to jest po prostu konstrukt, który właśnie tworzysz, on już tam jest w pełnej świadomości. Gdy zdecydujesz się otworzyć oczy to, jak zobaczysz kolory, tekstury, bogactwo, powietrze będzie bardzo różne. To, o czym myślisz jako o twoich zmysłach zostanie spotęgowane, oh, co najmniej tysiąc razy.
Tak więc, jest trochę regulacji. A my jesteśmy z wami, i my oczywiście się tym zajmujemy, bo to jest całkowicie radosna sytuacja, gdy się w niej jest. Potraktujcie to jak duchowy orgazm. Jest to zjednoczenie wszystkiego.
Potem osiądziecie w tej wiedzy, i oczywiście, w tym wyborze fizyczności. Ale też wiedzcie, że jeśli zdecydujecie się utrzymać fizyczność, to natychmiast zauważycie, że wszystko, co nazwalibyśmy ludzkimi bólami zniknęło. Ale największa zmiana jest taka, że już nie żyjecie, czy istniejecie - możecie odwiedzić, możecie się pokazywać, ale nie żyjecie - w trzecim wymiarze, gdy jesteście w tym ruchu, o którym myślicie, jako przejściu świętej spirali.
To jest najlepsza analogia, jaką mogę ci dać. ... I będzie to miejsce miłości. To będzie nagłe, że decyzje, działania, istnienia, formy są miłością, i są z miłości, i dla miłości. Więc to poczucie albo / albo, z tego, co tradycyjnie jest postrzegane jako tak lub nie, dualizmu, polaryzacji, nie ma, odeszło. To jest dostrojenie. Cała podróż w egzystencji trzeciego wymiaru jest osiągnięcie tego miejsca dostrojenia, postawienia się poza albo / albo. I kiedy to robisz w tym procesie wznoszenia, to jest jak rzymska świeca: idziecie poza.
Pomyśl o tym w kategoriach, gdy dziecko, ludzkie dziecko, rodzi się, czasami jest bardzo łatwy poród, czasami jest to 30 godzin pracy. Czasami matka postanawia urodzić na polu, czasem narodzić w oceanie. Czasami udaje się do pięknej sali. Innym razem idzie do sali operacyjnej i ma cesarskie cięcie. Ale narodziny nadal występują. Więc to jest to, co się dzieje. ...
To jest uczucie pełnego i zupełnego poddania i błogości. To jest sensacja - fizyczna, psychiczna, emocjonalna, duchowa - unii. Więc jest to moment, w którym czujesz, oh, umarłem. Dlatego, że jest poczucie takiego uwolnienia i ponownego połączenia. Ale oczywiście nie umieracie.

Zrodlo: 
http://2012allabout.blogspot.com/2012/10/steve-beckov-jak-bedzie-wygladao.html

sobota, 27 października 2012

Urodzinowy torcik


                                        
 Zapraszam was kochani na ucztę Duszy
Jednej Iskierki, która, oczarowana światem
Weszła na ścieżkę ziemskiego bytu
W którym wkrótce do Nowej Ery wyruszy.

I napotka tam tak wielkie cuda,
Jakich nigdy w swoim życiu nie widziała.
Spotka tam Was, kochani moi
Najpiękniejszy Dar, który się Stwórcy udał.

Miłosne dźwięki Duszy znane
Zabrzmiały wielką  radością spotkania,
Dodały blasku łzom, zmieszanym
ze szczęściem posiadania.

Posiadania Przyjaciół,
Wielkich Sióstr i Braci,
Jedynej prawdziwej Rodziny
Oddanej Gaji i naszemu światu.

I taka jedna Iskierka,
Tak pełna podziwu i Miłości,
zaprasza Was kochani
Na Urodzinowy Torcik.

Dzieląc się z Wami torcikiem
Nie przestaje myśleć
Jakim Jesteście dla niej
Cudownym Diamencikiem.


Kocham Was kochani Moi.
Dziękuję za piękne życzenia,
Za pamięć i Waszą Miłość,
życząc pięknego Wzniesienia.
 

piątek, 26 października 2012

To, kim jesteście, rezonuje ze Wszystkim Co Jest

To, kim jesteście, rezonuje ze Wszystkim Co Jest. - Mówi Stwórca Wszystkiego Co Jest

Mój drogi, nie będzie potrzeby, aby porozmawiać z Michaelem tego dnia. Mam obraz, którym Ja chciałbym podzielić się z tobą, aby go udostępnić.

Przypominam ci teraz wieczór, który spędziłeś prawie czterdzieści pięć lat temu. Idziesz wzdłuż kamienną ścieżką poprzez spokojny wieczór w dużym kompleksie świątynnym, u podnóża Mt. Fuji. Była głęboka i pełna szacunku cisza. Nie było szmeru wody po kamieniach w rzece u twoich stóp. Słyszałeś miękkie intonowanie sutry przez wielu mnichów w ich pomieszczeniach. Było poczucie głębokiego pokoju.

Doszedłeś do sceny, gdzie dwóch młodych mnichów huśtało się na ogromnej linie zawieszonej na dwóch łańcuchach. Przed liną wisiał największy dzwon z brązu, jaki kiedykolwiek widziałeś. Z jednym wielkim wysiłkiem, wychylili się oni na końcu liny i uderzyli w bok dzwonu. Pamiętasz teraz wrażenie w każdej komórce twojego ciała, jak głęboki dźwięk rozbrzmiewał przez Ciebie i wszystko wokół ciebie. Spędź chwilę z tym obrazem.

W tym dniu, dziesiątego października, energia naszej bezwarunkowej miłości dla całej ludzkości, a w rzeczywistości wszystkiego w waszym świecie, uczyniła tak, jak to było, uderzyła w dzwon po raz pierwszy. Zadzwoni ponownie 11/11 i ponownie 12/12. Gdy dźwięk zamiera, czyli gdy się przyzwyczaicie do nowej wibracji, ani ty, ani żadne inne istoty w waszym świecie nie będą takie same.

Zamknij oczy i poczuj w swoim sercu obecność energii miłości, którą ja opisuję. Rób to często. To, kim jesteś, rezonuje ze Wszystkim Co Jest. To jest nasz krótki komunikat na ten dzień.

10 października 2012
Channeler: Ron Head
http://oraclesandhealers.wordpress.com/

Warto jest mieć świadomość zmian, jakie się w nas dokonują.   Moje silne doznania w dniu 10/10 są żywym potwierdzeniem tego, co opisują obecnie setki, tysiące osób. Na pewno warto jest zapisywać swoje doznania. Bardzo do tego zachęcam. Tworzymy w ten sposób żywą historię, którą po latach, będziemy mogli udostępnić naszym kolejnym generacjom.  
Ten poniższy link opowiada o moich doświadczniach dnia 10/10. 
http://przeslanie.blogspot.com.br/2012/10/doswiadczenie-wzniesienia.html

Powrócę tu jeszcze dwukrotnie: publikując doznania dni 11/11 i 12/12.

Cudownego wznoszenia kochani. 

poniedziałek, 22 października 2012

Mów do mnie jeszcze....




Do Ciebie, kochany JP II

Mów do mnie jeszcze...
ja cię słyszę,
nie ma granic świata.
Twój głos
z anielskim chórem się przeplata
mów do mnie jeszcze...

Wszystko, co niewypowiedziane,
Odnalazło ścieżkę ponadczasowości,
myśli przez ciebie przesłane
są językiem Miłości...
Mów do mnie jeszcze,
Twe słowo dociera do serc...



Nie płaczcie
nad moją nieobecnością
czujcie się blisko mnie
i mówcie do mnie jeszcze.
Będę was kochał z Nieba,
Jak kochałem na ziemi....

 

sobota, 20 października 2012

Refleksje o ponadczasowości


17.10.2010
Dziennik Wzniesieniowy – Część 43
Ach, moi kochani. Ta piękna przygoda z moim sercem, którą wam opisałam, to dotarcie do Komory Skarbów spowodowało, że się one naprawdę zaktywizowały. Przyszły, powróciły nie tylko piękne wspomnienia, ale rozpoczął się także cudowny taniec dusz.... To, co napisałam o Jarku, moim ukochanym bracie, który mając zaledwie 23 lata zdecydował się opuścić świat, którego nie rozumiał...- to było już tak mocno ukryte w pancerzu zapomnienia....
Nowa fala przebudzenia, oświecenia i dotarcia do tej wspaniałej radości obcowania w tu i traz, spowodowała, że nie ma już miejsca na żale, na bolesne wspomnienia. Lecz te najbardziej bolesne, związane z utratą najbliższych, czy one mogą przestać nam na codzień towarzyszyć?
Pragnę wam powiedzieć, że tak!  Właśnie to jest jeden z tych cudownych aspektów życia bez dualności. Nie ma smutku, jest tylko radość. I wiele więcej pięknych uczuć i emocji. Akceptacja. Akceptuję, że jesteśmy tu tylko przejściowo, że porzucamy po jakimś czasie nasz fizyczny korpus, bo to wszystko jest umową naszych Dusz! Akceptuję odejście moich najbliższych i raduję się na myśl o naszej nieśmiertelności. Aż mi się oczy śmieją na myśl o naszym ponownym spotkaniu, w miłosnych powitalnych uściskach...
I to jest cudowne. I jest radość!!! Pogrążona w takich myślach czuję, że faktor czasu po prostu przestaje istnieć. Nie ma absolutnie znaczenia. Czuję wielowymiarowość i wiem, że w każdej chwili, kiedy tylko zapragnę, dane mi będzie przenieść się tam, gdzie poczuję miłość najbliższych.
W takich momentach się wie, że wszystkie inne sprawy naszej egzystencji są ponadczasowe.
Nie ma dualności, w jej miejsce odczuwam bezkres, nieskończoność żywiołów. Tych, które materializują impulsy doznań. Kocham je. Wiatr, woda, ogień, pola elektromagnetyczne i morfogenetyczne, nasz mikrokosmos i ta wszechogarniająca CISZA... Co za piękna muzyka. Niech nam gra....

piątek, 19 października 2012

Historia pewnej Duszy.

17.10.2012 
Dziennik wzniesieniowy - Część 42

Miał 17 lat, kiedy jego życie się niespodziewanie zmieniło. Jego cudowna dziewczyna utonęła w wannie. Ech, te Junkersy gazowe. Jakże częste zatrucia czadem, zaśnięcie. Na zawsze. Ileż bezsensownych odejść miało miejsce przez to w 70-tych latach... I patrząc teraz w google, wcale się sytuacja nie zmieniła.... Bardzo to smutne...
Pół roku przed tą tragedią rozpoczęli niekonwencjonalne rozmowy o Bogu. Grażynka wiedziała, a raczej przeczuwała śmierć. Nigdy przedtem Bóg nie był dla niej tematem rozmów. Jak wszyscy nastolatkowie, bawili się, śmiali, tańczyli, rozrabiali. Czerpali całą mocą walory życia. Jednak na pół roku przed śmiercią pojawiła się nuta refleksji, miłości, pokory. Jej śmierć wywołała u Jarka nieodwracalne zmiany. Zaszył się w sobie, przestał rozumieć świat, w końcu przypłacił to  schorzeniem psychicznym z inklinacjami samobólczymi. Żył tak jeszcze przez 6 lat. A potem przyszła ta tragiczna chwila. Targnął się na życie, używając do tego broni myśliwskiej naszego taty. Był moim bratem. Kochałam Jarka ponad życie...
W tym dniu zdawałam na Politechnice egzamin z matmy. Wracając po nim z koleżanką do domu, nagle doznałam nieprzeciętnego bólu w partii brzucha, który powalił mnie z nóg. Nie miałam pojęcia, co się stało, jednak przeleciał mnie intuicyjny strach. Poprzedniej nocy widziałam Jarka, jak udał się na strych naszego domu i tam się powiesił. Bałam się o niego, jak bardzo się bałam....
Nie umiałam się pogodzić z jego odejściem. Krótko po śmierci, trzy dni po pogrzebie, Jarek odwiedził mnie o świcie. Mimo, że śniłam, to nie był sen! Zapukał do drzwi mojego apartamentu. Otworzyłam i ujrzałam go, ten sam garnitur, ta sama koszula... Stał uśmiechnięty. Nie mogłam uwierzyć. Wszedł do środka i usiedliśmy blisko siebie na tapczanie. Byłam oszołomiona, chciało mi się ryczeć – już sama nie wiem, czy z żalu, czy ze szczęścia. Pogłaskałam go po brzuchu, tam, gdzie wycelował kolbę strzelby, pytając: jak, Jarku, już nie boli? Uśmiechnął się i powiedział dobrotliwie. Nie. Nic nie boli i wszystko jest dobrze. Tam, gdzie jestem, nie ma bólu, nie ma smutku. Jest cudownie. Jestem szczęśliwy. Przyszedłem, ażeby się z tobą pożegnać. Nie opłakujcie mnie. Nie wytrzymałam. Łzy poleciały mi jak grochy. Jarek wziął mnie w objęcia. Trwaliśmy tak chwilę i potem... rozpłynął się, a ja przebudziłam się rano uszczęśliwiona. Nigdy w to nie wątpiłam, że Jarek przyszedł do mnie naprawdę. Jednak potrzebowałam aż 30 lat, ażeby go z miłością puścić, pozwolić totalnie odejść  z mojego Jestestwa, akceptując i ciesząc się na nasze spotkania w innych rzeczywistościach....
 
Puść mnie, jeśli kochasz...
 
Jeśli kochasz, to puść,
nie trzymaj się kurczowo wspomnień.
Nie żałuj, nie rozpaczaj, tylko puść.
Pozwól odejść, jeśli taki był plan naszych dusz.
 
Pozwól roztańczyć się źdźbłom traw.
Pozwól słońcu rozgrzewać kamyki.
Tak je lubiłem, one były mądrzejsze od ludzi,
Nie uskarżały się,  potrafiły dochować tajemnicy.
 
Byłem chłopakiem, krótko młodzieńcem,
Potem zamknął się dla mnie świat...
Nie przyjąłem go takim, jaki był,
Zimnym, pełnym ludzi bez serc.
 
On nie był już moim światem.
Więc odszedłem, by rozpocząć raz jeszcze.
Motylem zostałem... Wypuścisz mnie?

wtorek, 16 października 2012

Radość Miłości


13.10.2012
Dziennik Wzniesieniowy - Część 41

Pewnego pięknego poranka obudził mnie delikatny zapach róż. Czułam jakby głaskanie po policzku. Ach, jakież to było cudne uczucie. Zastanawiałam się, czy otworzyć oczy, bo szkoda mi było stracić to piękne doznanie. Niech więc trwa, postanowiłam, nie otwierając oczu. Chwile mijały, ale zapach róży trwał. Wyobraziłam sobie, że obsypana jestem cudownymi różowymi płatkami, że zbiera się z nich puszysta pierzyna. Płatków przybywa i przybywa, aż napełnia się nimi cały pokój, potem dom, powoli zapełnia się nimi cały świat. Jejku, pomyślałam, ile tych różyczek musiało się poświęcić, dla wyprodukowania takiej masy płatków. Kąpałam się w nich radośnie a ich zapach spowodował, że wpadłam w euforię. Nie martwiłam się jednak, że swoją wizją sprowokowałam tyle różyczek do oddania swoich płatków. Podświadomie wiedziałam, że to wszystko służy jakiemuś celowi.
Tak, odezwała się moja jaźń. Nie mylisz się, otwórz spokojnie oczy.
Kiedy się na to zdecydowałam, ujrzałam przepiękny widok. Ja nie byłam obsypana płatkami róż i choć cały czas czułam ich delikatny zapach, byłam zupełnie gdzieś indziej. To była cudowna różowa komnata, cała wyściełana miękkim aksamitem. Miała owalny kształt, na podłodze puszyste dywany, ale nie było w niej żadnych mebli. Ciekawe gdzie jestem, pomyślałam, co to za dziwny świat? A może ja znowu jestem w sobie? Czy nie jestem czasem płodem w brzuszku? Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i przyszła mi ochota obejść całe to pomieszczenie w poszukiwaniu wyjścia. Hmm, jeśli to jest komora ciążowa, to musiała by być gdzieś pępowina. Raźnie rozpoczęłam obchód komnaty, aż tu nagle – bęc – uderzyłam w niewidzialną, szklaną ścianę, przedzielającą komnatę na dwie części. Co to jest? Gdzie ja jestem? Ździwienia nie było końca. Przyłożyłam twarz do tej szyby i wpatrywałam się w tą drugą część  z nadzieją znalezienia odpowiedzi. Jednak ona nie nadchodziła... Ok. To znaczy, że muszę sama rozwiązać zagadkę...
Tak, Miro - znowu odezwała się moja Jaźń. To prawda. Odpowiedź znajduje się w tobie. A zatem, miłej zabawy. Uśmiechnęła się i zamilkła.
Zaczęłam dedukować. Jestem w czymś, co przypomina kurze jajo. Jest różowe, aksamitne, pachnie różami, ma dwie komory.... już wiem! Przecież to moje serce! Aż podskoczyłam z radości. Usiadłam na dywaniku i zaczęłam moje serduszko mile głaskać. Czule do niego przemawiając, obchodziłam ściany, głaskałam je i cieszyłam się jak dzieciak. Podziękowałam mu, że się w nim znalazłam... Wtedy przyszła kolejna reflleksja. Jeśli jestem w jednej komorze bez wyjścia a do drugiej nie ma przejścia, to co muszę zrobić? Przez moment zastanawiałam się i po chwili przyszła mi taka myśl: Ok. Na pewno ta szklana ściana ma jakieś tajemne przejście. To oznacza, że muszę znaleźć zaczarowany kod, którym go otworzę. Hmm, nie łatwe zadanie, ale wszystko dla odważnych. Weszłam w ciszę. Położyłam się na dywaniku, wdychając delikatny zapach róż. Przyszło słowo Miłość. Rozradowana poderwałam się,  pobiegłam do szklanej ściany i wypowiedziałam to słowo jak najcieplej. Cisza, nic się nie dzieje. Ok. Co jeszcze... Acha, mam. Miłość i Radość.... Kiedy to wypowiedziałam, ściana lekko zadrżała, a ja sama wpadłam w tak wielkie wibracje, że ledwo mogłam ustać. Jednak dalej nic się nie zmieniło. Ściana pozostała nieruchoma. Dodałam jeszcze jedno słowo, i kolejne następne. Ściana nie drgnęła. Wróciłam do tych dwóch słów Miłość i Radość. Co będzie, kiedy je odwrócę i powiem: Radość i Miłość?  Nie zdążyłam dokończyć głośno wymawiać, jak szklana ściana zaczęła się zamieniać w jakąś galaretowatą substancję, jakby plazmę..  Już chciałam przez to przejść, ale nie było szans. Nie wpuszczała. Wyciszyłam się zatem ponownie. Czas nie gra roli, pomyślałam. Jestem już z pewnością bardzo blisko. Obserwowałam tą ścianę widząc, jak z tej plazmy utworzył się okrągły otwór, na wzór portalu. Ok. Czyli te dwa słowa są prawidłowe. Potrzebuję jeszcze jednej zmiany. RADOŚĆ MIŁOŚCI – wypowiedziałam. W tym momencie plazma zaczęła przechodzić w stan gazowy, po czym zupełnie zniknęła. Obie komnaty serca zostały połączone. Szczęśliwa przeszłam do drugiej komnaty, w której czekały na mnie same cudowne niespodzianki. Czekali tam na mnie wszyscy, których kocham. Ludzie, zwierzęta, kamyki, muszelki, myślokształty, migały także cudowne hologramy pięknych scen z moich wielu wcieleń. Nie było końca objęciom, uściskom, powitaniom, radosnym rozmowom, śmiechom. Łzy szczęścia sypały się jak grochy. I choć ta komnata miała ograniczoną pojemność, wydawało mi się, że znajduje się w niej nieskończona ilość moich ukochanych zmaterializowanych i niematerialnych skarbów. I była cudowna  RADOŚĆ MIŁOŚCI.
Nasze serce jest piękne. Ma komnatę – poczekalnię. Kiedy się w niej jest, trzeba znaleźć klucz do otwarcia tej prawdziwej komnaty, gdzie serce przechowywuje wszystkie nasze skarby. Ja swój klucz znalazłam. A ty? Zapraszam do wspaniałej zabawy... J
 
 

poniedziałek, 15 października 2012

Nie ma dołków. Nie ma dna. Są tylko boskie przystanki.



11.10.2012
Dziennik Wzniesieniowy - Część40

Nie ma dna, w pojęciu ludzkiej egzystencji. Jest to cudowna platforma do odbicia się i wypłynięcia na powierzchnię.

Opowiem wam pewną historię.

Johannes urodził się w dobrze sytuowanej rodzinie urzędnika rady miasta i nauczycielki. Był jedynakiem i wolno mu było rodzicom chodzić po głowie. Oni, zakochani po uszy w swoim skarbie, widzieli w nim wszystko, co piękne. Jednak beztroski okres skończył się dla Johannesa już w przedszkolu. Miał wielkie odstające uszy i wyglądał jak małpka. Przez to stał się pośmiewiskiem grupy. Tak było w przedszkolu, w szkole, nawet na studiach kumplowie nie oszczędzali sobie robienie z niego żatrów. Skończył z wyróżnieniem prawo – to było także marzeniem jego rodziców. Kiedy podjął pracę jako adwokat, okazało się, że także jego klienci nie traktowali go z powagą. Jednak Johannes był silny. Zdawał sobie sprawę z własnej brzydoty, która odbierała mu szacunek u innych. Jego wolą było pokazać światu, że mimo to zdobędzie uznanie i międzynarodową sławę. No i rzucił się w wir pracy. Angażował się do tego stopnia, że nie starczało mu czasu na nic więcej. Nie miał prywatnego życia, nie zakładał rodziny. A latka leciały. Jako czterdziestoletni mężczyzna osiągnął wreszcie szczyt kariery zawodowej. Był znakomitym specjalistą. Ta sława umożliwiła mu poznawanie wielu osób, które nagle patrzyły na niego innaczej. Poznał damę swojgo serca. Zakochali się, wzięli ślub. Nic więcej nie brakowało mu so szczęścia....
Lecz pewnego dnia Johannes obudził się z ogromnym lękiem. Strach przed utratą tego wszystkiego, co zbudował, co osiągnął, sparaliżował go do tego stopnia, że zatracił kontakt z otoczeniem. Pstryk. I życie się totalnie zmieniło. Johannes stracił wszystko, włącznie z żoną, która od niego odeszła...

W takim momencie zadajemy sobie wiele pytań. Poddani jesteśmy ogromnej próbie. Czy ją przejdziemy? Co będzie dalej z naszym życiem? Wiemy, że upadki są po to, ażeby się podnieść i iść dalej.

U Johannes trwało to kilka lat. Przebywając w silnej depresji wywołanej przepracowaniem, stresem i wypaleniem zawodowym, potrzebował specjalistycznej opieki. Poddał się jej. Powolutku, krok po kroku utwierdzał się od nowa w przekonaniu, że jest wartościowym człowiekiem. Kiedy otworzył swoje serce, wyznał otwarcie, że jego marzeniem od dziecka było usunięcie wady uszu. Nie chciał tak wyglądać, nie akceptował tego, ale postawił sobie w życiu inne priorytety, nie realizując zamierzenia powziętego jeszcze w dzieciństwie...

W takich sytuacjach zawsze w naszym życiu docieramy prędzej czy później do „boskiego przystanku”, na którym wsiądziemy do czekającego na nas autobusu.

Johannes poddał się operacji plastycznej uszu. Uzyskał bardzo miłą i jednocześnie pełną szacunku aparycję. Odbudował swoją pozycję jako adwokat. Ożenił się i został tatusiem, który jednak bacznie przyglądał się urodzie swoich dzieci, ażeby nie zgotować im podobnego losu. Żył usatysfakcjonowany, w miłości i dobroci płynącej z serca.... Albowiem usunął największą przeszkodę wywołującą strach. Teraz jego serce wypełniała tylko miłość.

Pamiętajmy, że zawsze otrzymujemy od Stwórcy ogromną szansę. Musimy jednak w odpowiednim czasie dostrzec boski przystanek i wsiąść do właściwego autobusu. 


niedziela, 14 października 2012

Dynamika Wzniesienia, refleksje



Jest to zbiór spontanicznych myśli moich jak również kilku przyjaciół na temat wzniesienia. Myśli podyktowanych chwilą i emocją jego doznawania....



 

.....Przyszedł taki moment, w którym to wszystko przestało być dla mnie możliwe... zatracam możliwość komunikowania się.... czuję, jak nowe energie pochłaniają całą mnie do swojego wnętrza. Jak w torusie, wciągnięta zostałam do WIELKIEGO SERCA... Obszaru ciszy, spokoju. Słyszę jedynie jego rytm... To jest coś absolutnie nowego i przepięknego jednocześnie. Czuję całą sobą proces wznoszenia.... Czuję, wiem, że jst to droga bardzo osobista, wymagająca odizolowania... droga do siebie, do własnego wnętrza... a jednocześnie do ogromnej kosmicznej przstrzeni JEDNOSCI.
Tak trudno wymawia się to słowo... Ale muszę. Kochani, z jednej strony raduję się RADOSCIA, stanem, którego nie da się opisać. Jestem w tej rzeczywistości, NASZEJ rzeczywistości....

.... Przeczuwałam, że coś takiego nastąpi. Czułam zmianę mojej wrażliwości i coraz częstszą potrzebę wyciszania się. No i wtedy to przyszło. Bez wielkich akcji. Nastała cisza. Wielka,wewnętrzna cisza, cudowny stan....ale nie potrafię się z niego wydostać. Cisza połączona z tak potężnym współodczuwaniem, empatią. To już trwa dosyć długo, choć sie przed tym broniłam.... robiłam pauzy, byłam bezsilna..... Teraz stało się to silniejsze ode mnie..... Nie znajduję na to słów. Czuję się jak małe dziecko, niemowlak w łonie matki. Coś się kreuje.... Totalne przeniesienie w wirtualny świat. Więc funkcjonuję, jakbym była sobą mając dokładnie świadomość, że tylko jakaś moja część tkwi jeszcze w 3 wymiarze...

...."Przyjęcie boskosci do siebie, na ziemi, do swojego ciala, na wlasność, na posiadanie, nazywa się oświeceniem i Jest Wzniesieniem. Odbywa się bez świadkow, jest to najbardziej intymna ze sobą relacja. I to jest bardzo prawidlowe, bardzo naturalne, że nie może być swiadków. Sam ze sobą, bo w Sobie. Grupa nie jest na stale w tym skladzie, i nie grupa dopomaga stać się osobą zintegrowaną, grupa doprowadza, by każdy mogł stać się zintergowany sam. To jest tak unikalne, to jest tak szczegolnie osobiste, nikt wtedy nie towarzyszy, nawet Wzniesieni Mistrzowie spoza zasłony... Sam na sam z Boskim, do wzięcia w swoje objęcia, by manifestować tę siebie boskość na Ziemi. Jest się w jedynej Obecności. Obecności siebie, by uznac, że Jestem, kim jestem. Każdy może wziąć to doświadczenie w jednej chwili, o ile tylko je wybierze, na ile przyjąc sobie pozowli. Potecjal przyjecia oświecenia, teraz, jest dla kazdego dostepny, na wyciągnięcie ręki, jest jak przesylka u drzwi domu, puka, aż sie jej otworzy....bez oczekiwań, ani żadnych znanych reguł. Jest teraz bardzo dostepna dla kazdego. Jedyne, by to wybrać jako doswiadczenie. Powodzenia!"

..."Wzniesienei nie jest wybieraniem się "gdzieś tam", do nieba, do gwiazd. bynajmniej nie na drugą stronę, nie do gwiazd.. Wzniesienie jest przyjęciem boskiej częsci siebie do "tutaj i teraz", gdzie jestem. Wzniesienie nie jest stanem, ktory trzeba osiagać, jest to stan przyciągania nieba na ziemię, Domu własnego, ktory Jest, to unia i więź, połączenie ludzkiej z boska, żenskiej energii z męską, to święte małżenstwo. zawierane w życiu, w ktorym się jest. To integracja wszysktiego , co jest, jako mojego wlasnego. To jestem Obecnością na Ziemi, w ciele. To przygarnięcie nieba, nie osiąganie drabiny. Wzniesienie nie jest wspinaniem. Wzniesienie jest tym stanem, w którym ogłaszasz na Ziemi swoje Istnienie. Oto jestem! Jestem boskim człowiekiem. Wzniesienie, Oświecenie jest swiadomścią, że naturalnym jest dla mnie ten proces"...

....."Trzeba wiedzieć, że Wzniesienie dokonuje się na Ziemi, nigdzie się nie zniknie, nie odleci, dopuszcza sie Jam Jest do siebie, niebo ściąga na ziemię, i żyje w tym przejawieniu, jako bokość i ludzkie w jednym, w tym ciele, w tym życiu, nigdzie sie nie trzeba wybierać, nie ma potrzeby by odchodzić z Ziemi, w gwiazdach wzniesienia nie ma, ani nikt nie przyleci. To nie jest tak, ze pójdą ludzie do nieba, to jest tak, ze niebo przychodzi do Ciebie, nieba zstąpienie i wzięciem jego przez ciebie, jest wniebowstapieniem. Przy czym owo niebo jest symbolem, nie takie jak w opowieściach o nim. Nie ma czegoś takiego, ze trzeba się wznieść ponad ziemię i z niej odlecieć. W życiu jest Istota Jam jest,  pragnie duch, boskość żyć, uczestniczyć we wszysktich czynnościach życia, na codzień. Idzie się do sklepu i robi czynności codzienne, z innym podejściem. Jak wygląda taki dzień? Magiczny, bo Obecność Ciebie w nim jest, spokojnie, plynie się, jest stabilnie, mało spraw, przyjemności za to wiele i praw. Wybory miast przymusu, jasne widzenie, jak jest, i wszystko, i promienieje tym się. ..i o to chodzi tak naprawde, o życie na ziemi. I co się będzie robiło po oświeceniu? Wszystkie oświecone rzeczy... tj pranie, sprzątanie, spacer, degustowanie, korzystanie w pelni z życia darów. Jest się rzeczywiscie innym i żyje się w prosty sposob, ale czujesz się inaczej. Są rózne  problemy, tyle, że one się rozwiązują jakby z siebie same. Jest życie bardzo, bardzo łatwe.

Kto wyczuwa napór w środku do połączenia z sobą, odkryje potrzebę bycia w ciszy, tak, alle na chwilke, nie dlatego że coś się dzieje z nim nie tak, nie musi opuszczać bliskich, zanurza się w sobie, w sobie, w sobie.. by potem być z innymi w sposob kompletny.

To chwilka i to jest czas tylko na bycie ze soba, ponieważ jest tak ogromna radość Zespolenia, spotkania po eonach, ze nie można sie sobą nacieszyć. Zakochanie, upojenie, blogostan, tak. Ale to partiami schodzi, nie naraz. Przyjmuje się, pochłania, wchłania w siebie, w siebie, w siebie, dlatego nie chce sie być z innymi, w tej chwili, potem się Jest, i się dzielisz energią, Kim Jesteś. Oświecenie, przyjęcie jest bardzo naturalne i bardzo proste, i można wybrać, by było łatwym, lekkim i przyjemnym, bo tym jest. Ból, tęsknota, to tylko dlatego, ze nie dajesz rady, nie masz siły by się powstrzymywać, ponieważ tak bardzo boskość w Tobie być chce, pragnie tego tak mocno, ze daje ci sygnały, weź mnie do życia, dopuść, nie trzymaj więcej z dala, odpuść czekanie na coś, odpuść powstrzymywanie Mnie...i tak jest:))".

...."Dobrze, gdy słowa wyłaniają się z ciszy a nie hałasu. Cisza rodzi harmonijne, obdarowujące błogością słowa. Z hałasu wyłania się chaos, konflikt, cierpienie. Ego lgnie do przekazywania negatywnych treści. Czuje się wtedy ważne, bo uwielbia budzić sensację. Tam, gdzie jest cisza, jest świadomość, że wszystko jest właściwe i na swoim miejscu. Znika potrzeba niezdrowego ekscytowania się zjawiskami, które nie mają tak naprawdę większego znaczenia. Miłość i poczucie Jedności, Akceptacja i łagodna miękkość napływają z ciszy. Cisza jest źródłem szczęścia, jest najcenniejszym skarbem, który czeka abyś go odnalazł".

czwartek, 11 października 2012

Doświadczenie Wzniesienia



10.10.2012 

Dziennik Wzniesieniowy,  Część 39
  
Od samego świtu wyczuwałam niepowtarzalność dzisiejszego dnia. Piękna data, dzień potężnego spływu energii, tak zwanej bramy energetycznej 10-10. Rozpierała mnie energia radosnej kreatywności. Na wszystko, co czytałam, co myślałam, reagowałam wysypem natychmiast realizowanych idei, które nie tylko mi się podobały, lecz  wprawiały wręcz w silną ekstazę. Niezwykle silna potrzeba komunikacji toruje mi nowe, okresowo zawieszone ścieżki. Pracuję przed południem na maksymalnych obrotach, bawię się w żartobliwe układanki myślowe na fejsbuku, śmieję się do łez. Rzuciłam oczy na zegar: 10.10 Znowu radość, cztery dziesiątki: data 10.10., godz. 10.10. W trwającej ekstazie złożyłam w tym momencie bardzo piękną deklarację Stwórcy, życzyłam Gaji pięknego okresu, z wdzięcznościa i pokorą dziękowałam za wszystko, za życie.   
W pewnym momencie, będąc totalnie aktywna i w realu, zaciągnęła fala jakiejś mi dotychczas nieznanej energii. To było tak, jakbym została wciągnięta w proces wzniesienia Ziemi, który się dokładnie w tym czasie dokonywał, to było bardzo uroczyste i czułam, ze Ziemia się zaczyna rozdzielać na 3D i wyżej. Mając to uczucie, przyglądałam sie jednocześnie  naturze wokół mnie, tej pięknej zieleni drzew i blękitowi nieba i myslałam, że tu jest tak pięknie.... Wtedy jakaś fala energii, jakies dotychczas mi nie znane oddziaływanie na moją świadomość, bardzo pozytywne zresztą, nakłoniło mnie do podjęcia decyzji, w której rzeczywistości chcę być.  Musiałam podjąć tą decyzje już! Wtedy dosłownie widzialam wszystko przez moment podwójnie, jeden obraz na żywo a drugi normalnie jak zahipnotyzowana, nie mająca wpływu na nic, świadoma, że nie mam na nic czasu, że muszę zrobić to w tu i teraz. Niesamowite. W tym momencie przypomniałam sobie, że jeśli powiem tak, to będę mogła 3 wymiar odwiedzać kiedy zechcę. Bez straty czasu powiedzialam zatem głośno: TAK.... nic więcej. Wtedy pojawiła się wizja na żywo. Miałam cały czas otwarte oczy.
Zobaczyłam siebie wznoszącą się, na dole obrazu silny czerwono-pomarańczowo-zółto-bialy ogień, tak jak by się moja przeszłość spalała, zamykając wielowcieleniowy pobyt na Ziemi. Mógł to być też obraz oczyszczania Ziemi. Ten ogień nie szalał, powoli sie zmniejszał aż zanikł, widziałam oddalającą się naszą błękitną planetę, trwałam w tym wznoszeniu gdzieś w kosmosie, mając jednocześnie wrażenie, że jestem na drugiej Ziemi.... Potem było jakby zamknięcie tego seansu... powrót do rzeczywistosci tu i teraz.  
Nigdy wcześniej nie doznałam takich stanów. Czy było to faktycznie wzniesienie Ziemi? Ten dzień był jednym z najcudowniejszych w moim życiu.

środa, 10 października 2012

Przewidywanie


6.10.12
Dziennik wzniesieniowy - część 38

Jakie mam odczucia związane ze zbliżającym się apogeum, punktem kulminacyjnym wzniesienia Ziemi? Dla milionów jest to niezwykle gorący okres, obdarzamy się nawzajem własnymi myślami, poglądami, channelingami. Wiele osób spekuluje, to jest grupa ciągle jeszcze nie nakarmiona sensacyjkami... Tak, znaleźliśmy się w dużej gromadzie podobnie myślących. Ale... aż trudno byłoby zestawić nas z resztą.... Jaką maleńką garstkę stanowilibyśmy w stosunku do reszty... 

Mam dobre przeczucia, wiem, że Nowa Era nastąpi i w miarę upływu czasu wyprze aktualne systemy. Wiem jednak, że okres w który wchodzimy, nie będzie żadnym „hokus pokus” lecz mocnym zaangażowaniem pracowników światła, ludzi z otwartym sercem. Nasza praca będzie polegała na budowaniu całości od nowa. My jako pionierzy, będziemy zobowiązani do takiej organizacji życia, ażeby służyć najlepszym przykładem dla innych, pokazując drogę, budując nowe modele życia. Ta część przewidywania mnie niezmiernie cieszy. Mam wrażenie dostępu do fantastycznej wręcz możliwości kreatywnego wyżycia się dla wyższych celów, dla dobra planety. Ech, to jest miłe uczucie, to wspaniałe hobby. Będziemy budować społeczność, w której na świat przychodzą i będą przychodzić kryształowe dzieci, z mocno rozwiniętymi zdolnościami parapsychologicznymi. Nasze zdolności  psi będą również wzrastać i udoskanalać się. Umiecie sobie wyobrazić życie bez dualizmu? Na szczęście także i w tym względzie nasza planeta pomoże nam go przezwyciężać.  W wyższym wymiarze gęstości nie będzie miejsca na tworzenie dalszej równowagi typu dobro – zło. Dobro będzie coraz bardziej opanowywać zaułki życia społeczności. Powoli, systematycznie, przez wiele lat, budować będziemy Dobrą Erę. 

Mam przeczucie, że osiągniemy to bez żadnej pomocy z zewnątrz. Bo mamy silny potencjał, między innymi w Aghartii. Jeśli ta szansa udostępniona zostanie wszystkim, których wibracje osiągną i przekroczą 21 Hz, to bogactwa Szambali zdecydowanie przyśpieszą rozwój technologiczny i wniosą potrzebne instrumenty do umożliwienia dostępu dla wszystkich. Z czasem patenty i dotychczas ukrywane przyjazne środowisku technologie staną się standardem. Wszyscy, którzy czują tak jak ja, to wiedzą. Wiemy, że nie będzie cudów, nie będzie końca świata, nie będzie ingerencji z zaprzyjaźnionych galaktyk. Ta pomoc została nam udzielona dużo dużo wcześniej. Teraz musimy tylko umieć z niej właściwie skorzystać. 

Zdjęcie: www.nautilus.org

Skąd się bierze radość życia.


Zastanawialiście się kiedyś, skąd się bierze radość? Skąd ją czerpiemy, co nam ją dostarcza?
Hah ja właśnie też J Nie jest to wcale takie skomplikowane jak sobie sami rysujemy.
Czasem dawką szczęścia jest jakieś miłe wydarzenie, dobra nowina, innym razem „ciepłe” słowa, a kiedy indziej udany dzień. Mój dzisiejszy na pewno do takich należy. J Co za tym stoi? No włażnie radość hehe, radość mnie rozpiera uuuu pomimo, że siedzę w sobotnie popołudnie w pracy ;p. Dobra nowina, miłe wydarzenie i „ciepłe” słowa tak, tak to wszystko na raz mi się przytrafiło. Nie żebym na to narzekała, nigdy w życiu. Dziś jednak dostałam odpowiedź na pytanie „Skąd czerpiemy radość” i chcę się nią z wami podzielić. Tak więc po prostu rano uśmiechnijcie się sami do siebie, nawet jeśli za oknem jest szaro i zimno, wasz uśmiech pozwoli Wam odsłonić słońce J. Nie zadręczajcie się myślami „o nie, kolejny ciężki dzień” bo nie musi taki być. Nie nastawiajcie się negatywnie na ludzi, nawet jeśli pan/pani w tramwaju, autobusie, metrze krzywo na was spojrzy, przecież to tylko ranek, nie spędzimy z nimi całego dnia więc dlaczego od rana mamy psuć sobie dzień? Właśnie... to my jesteśmy sprawcami naszych humorów, nie kolega/koleżanka tylko my sami. Dlatego nie warto narzekać, że znów pada, lepiej UŚMIECHNIJ SIĘ i pomyśł, że zza chmur wyjdzie słońce.
Radość to cudowny lek, a recepta jest łatwa do zrealizowania.  



To nieco filozoficzne, ale bardzo ważne pytanie, pojawiło się w jednej z rozmów jakie ostatnio prowadziłem.  Ważne ponieważ dotyka sensu życia. Brak  radości sprawia, iż życie staje się  głównie obowiązkiem, trudem jakiemu musimy stawić czoło. W takiej sytuacji jesteśmy bardziej podatni na zmęczenie.  Wydawać by się mogło, iż wystarczy być „pięknym i bogatym”. Tak zresztą uważa wielu, którzy nie odczuwają radości, jednocześnie nie akceptują siebie, a porównując się do innych uważają  się za biednych. Tymczasem , wiele historii z życia wziętych  pokazuje, że bogactwo, czy piękno nie przekłada się wprost na poczucie radości życia. Wielu z tych, którzy wzbudzają podziw, mają niekiedy miliony fanów, zostaje narkomanami, albo alkoholikami. W ten sposób starając się stłumić  poczucie bezsensowności życia. Osobiście znałem ludzi nieustannie poszukujących tego, co stało by się źródłem ich prawdziwej radości : kolejne zyski,  nowy samochód , nowy dom. Robili oni wrażenie jak gdyby byli ciągle w drodze do czegoś ważnego, czegoś co da im wytęsknione uczucie spełnienia. Poznałem również takich (niestety jest ich mniejszość), którzy idą przez życie z radością, ale tą płynącą z nich, a nie będącą wynikiem tego co na zewnątrz . Pamiętam podróż pociągiem, kiedy przez 5 godzin jechałem z niewidomym mężczyzną (ok. 40 lat)  i jego żoną. Stracił wzrok 15 lat temu. Jego podstawowym źródłem dochodu była renta. Trochę sprowokowany przeze mnie opowiadał mi o swoim obecnym życiu, i tym wcześniejszym. W jego monologu przebijała się głównie radość i motywacja do życia, której źródłem na pewno nie były zewnętrzne atrybuty.  Osobiście  dotknąłem stanu, kiedy z racjonalnego punktu widzenia powinienem odczuwać radość życia, a jednak jej nie czułem.  Wtedy to zrozumiałem, jak bardzo jest ona niezależna od tego „co na zewnętrz”. Poszukując jej  skierowałem moją uwagę na siebie, na moje uczucia. Jest to stan poszukiwania, ale przepełnionego wiarą, podobnie jak grzybiarz wpatrując się w ściółkę leśną jest przekonany, że zaraz znajdzie grzyba. O tym, że prawdziwa radość jest w nas, mówili już starożytni. Dziś nie mam wątpliwości, gdzie należy szukać prawdziwej  radość życia, co nie znaczy że w chwili jej znalezienia, jest nam ona dana na zawsze. Radość życia, to praca, wysiłek, ale ten  najważniejszy w całym życiu. To jemu powinniśmy poświęcić najwięcej uwagi.

Skąd się bierze radość życia. Józef Przemieniecki


.....”Co ciekawe, ani wysoki iloraz IQ, ani elitarne wykształcenie, ani młodość nie gwarantują poczucia szczęścia. A dobra materialne? Badania w tej kwestii przynoszą niespodzianki. Ludzie mogą żyć w raju i być nieszczęśliwi - zwraca uwagę prof. Ruut Veenhoven, holenderski profesor psychologii, który po 25 latach praktyki w tym zawodzie uznał, że szczęście zależy nie od stanu materialnego, ale od tego, jak bardzo lubimy własne życie i rolę, którą w nim aktywnie odgrywamy...... Ważna jest też umiejętność zachowywania w pamięci tego, co piękne i radosne z przeszłości. Wielu przedstawicieli psychologii pozytywnej jest przeciwko rozdrapywaniu bolesnych wspomnień z młodości czy dzieciństwa. Tygodnik "New Scientist" do tych rad dodaje jeszcze kilka innych. Należy nie porównywać swego wyglądu z wyglądem innych, nie oczekiwać zbyt wiele i starzeć się wdzięcznie.
Może od tego powinniśmy zacząć własną drogę do szczęścia”...