piątek, 30 listopada 2012

Wewnętrzne piękno


Gdy w pewien słoneczny ranek szłyśmy wraz z moją dwuletnią córeczką Lisą w stronę domu, podeszły do nas dwie starsze panie.
- Czy wiesz, że jesteś piękną małą dziewczynką? -powiedziała jedna z nich, uśmiechając się do Lisy. Moja córka westchnęła i oparła rączkę na biodrze.
- Tak, wiem - odpowiedziała znudzonym głosem.

Przeprosiłam obie panie, zawstydzona trochę próżnością Lisy, i poszłyśmy dalej. Całą drogę zastanawiałam się, jak powinnam była zachować się w tej sytuacji.
-Liso - powiedziałam łagodnie, gdy dotarłyśmy do domu. - Te dwie starsze panie mówiły o pięknie, które masz w sobie. To prawda, że masz ładniutką buzię, bo taką stworzył cię Bóg.
Ale każdy musi być piękny również w środku.

Lisa spojrzała na mnie, nic nie rozumiejąc, więc mówiłam dalej.
- Czy chcesz wiedzieć, na czym to polega? Skinęła poważnie głową.
- Dobrze. Tylko od ciebie, skarbie, zależy, czy będziesz piękna wewnętrznie.
Do ciebie należy wybór, czy będziesz dobra dla rodziców, brata i dzieci, z którymi się bawisz.
Musisz troszczyć się o innych ludzi, kochanie. Musisz dzielić się zabawkami ze swoimi koleżankami.
Musisz pomagać temu, komu jest źle, kto ma kłopoty albo potrzebuje przyjaciela. Gdy robisz te wszystkie rzeczy, jesteś piękna wewnętrznie.
Rozumiesz, o czym mówię?
-Tak, mamusiu. Przepraszam, ale nie wiedziałam o tym.

Trzymając ją w ramionach, powiedziałam, że ją kocham i żeby nigdy nie zapomniała o tym, co przed chwila usłyszała. Nigdy więcej nie rozmawiałyśmy już na ten temat.

Prawie dwa lata później przeprowadziliśmy się na wieś i zapisaliśmy Lisę do przedszkola. W jej grupie była dziewczynka, której mama umarła.
Ojciec Jeanny ożenił się po raz drugi z ciepłą i spontaniczną kobietą. Od razu można było zauważyć, że między nią a Jeanna panują wspaniałe, pełne miłości stosunki.

Pewnego dnia Lisa zapytała, czy Jeanna może przyjść do niej po południu. Umówiłam się więc z jej macochą, że następnego dnia zabiorę obie dziewczynki do domu.

Gdy nazajutrz wyjeżdżałyśmy z parkingu, Jeanna zapytała, czy może pójść odwiedzić swoją mamę.

Wiedziałam, że jej macocha pracuje, więc odpowiedziałam wesoło:
- Oczywiście, ale czy jesteś pewna, że chcesz tam iść?

Jeanna skinęła głową, że chce, więc ruszyłam, a ona wskazywała mi drogę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jedziemy na cmentarz.

Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, to awantura, którą zrobią mi rodzice Jeanny, gdy dowiedzą się, co zaszło.
Wiedziałam, jednak, jak ważne jest dla niej to, by odwiedzić grób matki; potrzebowała tego i wierzyła, że ją tam zabiorę. Moja odmowa świadczyłaby o tym, że robi coś złego.
- Jeanna, czy wiesz, gdzie jest grób twojej mamy? -zapytałam cicho.
-Wiem, gdzie jest to miejsce - odparła.

Zaparkowałam tam, gdzie mi wskazała, a potem zaczęłyśmy rozglądać się dookoła. W końcu dostrzegłam tabliczkę z nazwiskiem matki Jeanny.

Dwie małe dziewczyki usiadły obok siebie po jednej stronie grobu, a ja przycupnęłam po drugiej.
Potem Jeanna zaczęła opowiadać, jak było w jej domu, zanim mama umarła, i o tym, co zdarzyło się w dzień jej śmierci. Jeanna mówiła, a Lisa z twarzą mokrą od łez obejmowała ją czule i głaskała.
- Och, Jeanna - mówiła co chwilę. - Tak mi przykro. Tak mi przykro, że twoja mama umarła. W końcu Jeanna spojrzała na mnie i powiedziała:
-Wie pani, ciągle kocham moją mamę i nową mamę też kocham.

Głęboko w sercu poczułam, że to właśnie jest powód, dla którego tutaj przyszłyśmy.
-Wiesz, Jeanna - powiedziałam, uśmiechając się uspokajająco. - Tak właśnie jest z miłością.
Nie musisz zabierać jej jednej osobie, by dać ją następnej.
Jest jej wokół zawsze tak dużo, że można się nią dzielić.
Miłość jest jak ogromna gumowa taśma, która rozciąga się, opasując wszystkich ludzi, których kochasz. To wspaniałe, że kochasz obie mamusie. Jestem pewna, że twoja prawdziwa mama cieszy się, że masz drugą mamę, która cię kocha i troszczy się o ciebie i twoje siostry.

Jeanna uśmiechnęła się, najwyraźniej zadowolona z tego, co usłyszała.
Siedziałyśmy jeszcze przez chwilę w milczeniu, a potem pojechałyśmy do domu.
Dziewczynki bawiły się wesoło, dopóki po Jeannę nie przyjechała jej macocha.

Opowiedziałam jej krótko o tym, co zdarzyło się po południu i dlaczego tak postąpiłam. Ku mojej wielkiej uldze, zrozumiała to i podziękowała mi.

Gdy wyszły, podniosłam Lisę, posadziłam ją na krześle i pocałowałam w policzek.
- Lisa, jestem z ciebie dumna - powiedziałam. - Byłaś dzisiaj dla Jeanny wspaniałą przyjaciółką. Wiem, że twoje zrozumienie i smutek, który razem z nią przeżywałaś, miały dla niej wielkie znaczenie.

Śliczne brązowe oczy spojrzały z powagą w moje własne, a Lisa zapytała:
- Mamusiu, czy byłam piękna wewnętrznie?

Pamela J. deRoy
Tłumaczenie - M.P. Hermanowscy

środa, 28 listopada 2012

Kochajmy ludzi za to, jacy są



Kiedy była małą dziewczynką dziadek zabierał ją nad rzekę. Siadali razem pod wielkim dębem i układali przedziwne historie. Pewnego dnia dziadek opowiedział małej o zdarzeniu, które wydarzyło się dawno temu, kiedy był bardzo młody.
   Miał wtedy około 25 lat, był pełen nadziei i pozytywnych myśli. W tamtym okresie każdego dnia zadawał sobie pytanie czy istnieje człowiek idealny. Uważał, że większość nas dąży do perfekcji, więc komuś powinno się to udać. A jeśli nikt jeszcze tego nie dokonał on będzie tym pierwszym. Legenda głosiła, że kluczem do osiągnięcia doskonałości są cztery kamienie zrodzone z żywiołów. Ogień, woda, ziemia, wiatr. Każdy, kto się z nimi połączy osiągnie to, czego pragnie. Mężczyzna poddał się ciężkim próbom czterech żywiołów i przeszedł je zwycięsko. Kamienie umieścił każde w osobnym woreczku by przypadkiem nie połączyły się bez jego wiedzy i wrócił do domu. Zanim przestąpił próg domu spotkał zalaną łzami żonę. Miała sen. Ten, kto osiągnie doskonałość stanie się częścią natury, a przestanie być człowiekiem, bo właśnie niedoskonałość leży w naturze człowieka i sprawia, że istota ludzka jest taka a nie inna. Żona bardzo go kochała i nie chciała stracić. Pragnęłaby pozostał sobą, w całej swej niedoskonałości. Więc na jej prośbę cztery kamienie spoczęły w drewnianej skrzynce zakopane właśnie pod tym dębem, pod którym tak często przesiadywał wiele lat później ze swoją wnuczką.
   Lata mijały. Dziewczynka dorastała aż stała się młodą kobietą. Była pełna marzeń, jednak nie czerpała radości z życia. Głęboki smutek wypełniał jej serce. Nie uczyła się tak dobrze jak by chcieli tego jej rodzice. Pięknością nigdy nie była i nie zapowiadało się na to, że kiedykolwiek tak się stanie. Zamartwiała się z wielu powodów nieustannie czując, że jej życiu brakuje sensu.
   Kochała swoich rodziców i najbardziej bolało ją to, że ich krzywdzi. Każdego dnia czuła, że ich unieszczęśliwia i że zasłużyli na lepsze dziecko.
   Któregoś dnia przypomniała sobie historię dziadka. Czy była prawdziwa? Tego nie mogła być pewna jednak postanowiła spróbować. Była to jedyna możliwość, aby uwolnić się od cierpienia, jej życie nabrało sensu, znalazła cel - odnaleźć magiczne kamienie. Wiedziała gdzie dziadek je ukrył, więc jeśli naprawdę istniały znajdzie je na pewno.
   Historia była prawdziwa. Były tam, każde w osobnym woreczku ukryte w drewnianej skrzynce. Dziewczyna wyjęła je i położyła przed sobą. Były piękne, każde w innym kolorze, każde w innej poświacie energii. Wzięła je w dłonie i z całej siły zapragnęła się z nimi złączyć. Chciała być idealna nie dla siebie, lecz dla swoich rodziców, nie pamiętała, że doskonałość wiąże się z utratą człowieczeństwa. I stało się. Od tej pory była częścią natury, jej duszą i ciałem, myślą i uczynkiem, radością i cierpieniem.
   Matka dziewczyny odchodziła od zmysłów. Jej kochana córka nie wróciła do domu, nie powiedziała nawet gdzie się wybiera. Co mogło się stać? Postawiono na nogi całą policję. Liczyła się każda poszlaka i ślad.
   Zatroskana kobieta czuła jakby czas zaciskał jej pętle na szyi. Siadała przed domem na huśtawce. Próbowała odszukać w myślach ostatnie wydarzenia. Może zrobiła coś nie tak? Przecież tak bardzo kocha swoją córkę! Wspomnienia krążyły w jej głowie bez celu. I wtedy właśnie poczuła na policzku muśniecie letniego wiatru. Mogłaby przysiąc, że delikatnie ją pocałował. Pomyślała przez chwilę, że jej dziecko jest blisko, tylko ona nie potrafi jej odnaleźć.
   Kolejne dni nie przyniosły żadnych rezultatów. Rodzice zaczynali wierzyć w coraz czarniejsze scenariusze. Czas mijał a oni nie mogli nic zrobić. Dni spędzali w ogrodzie czekając na jakąkolwiek wiadomość. Lubili to miejsce, piękno bijące z niego ochładzało ich myśli, było w nim coś dziwnego, coś doskonałego. Tak, to dobre określenie, bo taka właśnie jest matka natura.
Każdy dzień odbierał rodzicom cząstkę nadziei, nie zostało z niej już wiele. Jeszcze trochę a rozsypie się w pył i nie pozostanie z niej choćby najmniejszy ślad. Mama dziewczynki usiadła w fotelu próbując poukładać poszarpane myśli. Zamknęła oczy i usłyszała śpiew. Był to śpiew tańczącego płomienia świecy, który rozbijał się w tęczę na powierzchni wody w szklance. Ogień i woda - pomyślała - dwie przeciwności a jednak są jednością w tajemniczej naturze.
Wszystko jest nie tak jak trzeba - myślała dziewczyna - Mówię do rodziców, staram się im przekazać jak bardzo ich kocham, ale oni mnie nie rozumieją. To wszystko, dlatego że jestem częścią natury, człowiek nie jest w stanie zrozumieć tego, co idealne, bo niedoskonałość leży w jego naturze. Teraz będę sama, niezrozumiała, chciałam przybliżyć się do tych, których kocham, a oddaliłam się od nich. Ujawniałam się w każdej cząsteczce natury. Całowałam przez wiatr, mówiłam przez ziemię, byłam pierwiastkiem wody, śpiewałam ulubioną pieśń mojej matki płomieniami ognia. Wszystko na marne.

Gdyby dziewczyna wiedziała jak bardzo rodzice kochają ją za to jak jest nigdy w życiu nie szukałaby kamieni. Jednak bardzo chciała ich uszczęśliwić. Czy zrobiła wszystko, co w jej mocy? Myślę, że nie. Wystarczyłoby, że byłaby sobą.

Kochajmy ludzi za to, jacy są, a nie za to, jacy byśmy chcieli żeby byli.
Opowiadanie Younga "Cztery kamienie"

 

piątek, 23 listopada 2012

22.11.2012 - Dzień pełen miłości.



Opiszę dzisiejszy dzień, bo wyróżnił się przeogromną porcją miłości. Adresuję go dla wszystkich, którzy w spokoju i z pełną świadomością uczestniczą w aktualnym procesie przemian. Piękny to czas, jeśli na to zezwolimy, poczujemy falę bezintresownej Miłości, która do nas przypłynęła, która towarzyszy nam wszystkim, jeśli się na nią otworzymy. Fala bezinteresownej Miłości otacza naszą ukochaną Planetę, miejsce, które zostało nam ludziom przydzielone do wykonania życiowych zadań, czerpania doświadczeń, doskonalenia naszych wyższych duchowych korelacji. Czy jest to nasz dom? Oczywiście, że tak! To jest nasz dom w TU i TERAZ. Tu mieszkamy, tu budujemy z pokolenia na pokolnie naszą rodową historię. To nasza Planeta.  Jesteśmy dziećmi Matki – Ziemi, jesteśmy dziećmi TEGO Swiata. Jeśli na tej drodze napotkamy Miłość, która nas ukoi, zadomowi się w nas i pokaże, że żyjemy w cudownym świecie radości, piękna i harmonii, poprawi się także nasze poczucie spokoju i spełnienia. Nie zachłystywanie się tą miłością, lecz jej świadomy odbiór jako BOSKI DAR, dar Zródła jako namiastka naszej Boskości, jako element łączący ludzi w poczuciu przyjaźni, zrozumienia, szacunku i piękna. Każdy człowiek jest piękny. Czasem to piękno, zamieszkujące w jego sercu, trzeba przebudzić. Wiedząc to, udostępniamy naszą Miłość dalej, otwieramy serca, łączymy nasze energie, wchodzimy w wibracje bicia serca Gaji, harmonizujemy nasze otoczenie. Stwarzamy Raj. Dzieje się tak jednak tylko wtedy, kiedy zdecydujemy się żyć w potędze miłości, nadamy jej rangę najwyższego dobra, jakim my ludzie zostaliśmy obdarzeni. Scalając nasze serca, w imię miłości do otaczającego nas świata, natury, roślin, zwierząt, całokształtu.

Mój dzień 22.11.2012 był wyjątkowo piękny. Od wczesnego poranka wszystko działo się jak w zaczarowanym świecie. Będąc pozbawiona wody, której niedomiar odczuwałam już od kilku tygodni, specjalista od źródeł wody, który już kilkakrotnie próbował mi je uaktywnić, mimo wielu innych zleceń, poświęcił mi prawie cały dzień, stosując kilkakrotnie techniczne ingerencje. No i się udało! Pełen basen i zbiornik czyściutkiej wody wywołał  moją potężną radość i wdzięczność.
Dzisiejsza praca ogrodnika przebiegała w harmonii i radosnej atmosferze, w akompaniamencie pięknej lirycznej muzyki, którą wygwizdywał. Za nim wtórowały rozochocone ptaki, dodając całą paletę nowych, pięknych tonów i odgłosów. Niektóre ptaszki towarzyszyły pasącym się nieopodal konikom, polując na końskie muchy. Mój ukochany krzew (na zdjęciu) wysyłał dzisiaj swój cudowny eliksir olejków zapachowych. Robi to niezwykle rzadko, mimo całorocznie kwitnących kwiatów. Ma swoje określone dni, w których wysyła bajecznie pachnące olejki eteryczne. Tak było właśnie dzisiaj. Pełna symbioza roślin, zwierząt, ludzi. Nawet telefoniczne informacje były dzisiaj pełne pozytywnych wiadomości. Nie było chwili zakłócającej ten piękny stan. Grupa moich gości, która zdecydowała się spędzić ten dzień na fazendzie, również dostrzegła jego wyjątkowość. 

Dzień 22.11.2012 – otwarcie kolejngo portalu do Nowej Ery. Ten dzień dał mi po raz kolejny odpowiedź na pytanie, czego oczekuję. Dał mi przedsmak życia w Nowej Fali. Życia w symbiozie i miłości. Niczego więcej nie pragnę. A Wy, kochani?

Życzę wszystkim Czytelnikom otwarcia się na to piękno. Otwarcia się w ciszy i spokoju.

Zmiany, jakie nadeszły i dalej nadchodzą są piękne. To okres Mocy. Wykorzystajmy ją tak, ażeby każdy z nas poczuł się w swoim środowisku szczęśliwy i spełniony.

Moja suwerenna droga do przekazywania Miłości i otwierania serc przyniosła mi w prezencie ten wspaniały dzień.

Błogosławię tą Miłość i dziękuję Bogu, Ojcu-Matce, dziękuję Gaji i całemu wszechświatu za to, że jestem.
Kocham Was, kocham Cię, życie.

wtorek, 13 listopada 2012

Jesteś tym, za kogo się uważasz...


- Kim jestem? - spytał kiedyś starca pewien młodzian.

- Jesteś tym, za kogo się uważasz - odrzekł starzec - wyjaśni ci to taka historyjka...

Zachodziło słońce. Z murów miasta można było zobaczyć na linii horyzontu dwie obejmujące się sylwetki.
"To jakiś tatuś i mamusia" - pomyślała niewinna dziecinka.
"To kochankowie" - pomyślał mężczyzna ze złamanym sercem.
"To dwaj przyjaciele, co spotkali się po wielu latach" - pomyślał człowiek samotny.
"To dwaj kupcy, co dobili targu" - pomyślał skąpiec.
"To ojciec obejmuje syna wracającego z wojny" - pomyślała pewna pani o tkliwej duszy.
"To córka ściska ojca, który wraca z dalekiej podróży" - pomyślał człowiek pogrążony w bólu po śmierci córki.
"To para zakochanych" - pomyślała dziewczyna marząca o miłości.
"To dwaj ludzie walczą do ostatniej kropli krwi" - pomyślał morderca.
"Kto wie, dlaczego się obejmują" - pomyślał człowiek o oschłym sercu.
"Jaki to piękny widok; dwoje obejmujących się ludzi" - pomyślał duchowny.
- W każdej myśli - zakończył starzec - widzisz siebie samego takim, jakim jesteś.

Analizuj często swoje myśli; mogą ci one powiedzieć o wiele więcej o tobie samym niż jakikolwiek nauczyciel.

[Pier D'Aubrigy]

niedziela, 11 listopada 2012

11.11.12 Przekaz dnia



Byłam w trakcie gry na bębnie. Wpadłam w lekki trans. Światy zaczęły się rozdzielać, wokół mnie zapanował klimat nieprzemijalności, wieczności. Myślami przeniosłam się do miejsca gdzie nigdy fizycznie nie byłam, ale tam właśnie dokonywało się scalenie bliskich mi serc. Ach, tak zapragnęłam doznać potęgi tego zjawiska. Chciałam poczuć moc i falę ciepła płynącą z cudownych objęć i przytuleń. Popłynęły mi łzy, zawładnęła mną ogromna tęsknota, poczułam ból rozstania z nigdy w tym wcieleniu nie zrealizowanym fizycznym spotkaniu z ukochanymi istotami. Miłość i energia, jaką wytwarzała grupa, była tym, do czego zatęskniłam.

I właśnie w tej chwoli odezwał się głos mojej WJ. Pochodził od Boga, Matki-Ojca. Był piękny. Mądry i kojący. Otrzymałam następujący przekaz:

Energia, jaką wytwarza grupa jest silna, ma moc. Jest mocą Miłości. Ale nie tego trzeba szukać. Najważniejsze jest to, co w tobie. Posiadasz wszystkie enrgie w sobie i tęsknota, jaką wytworzyłaś myśląc o grupie nie musi się pojawiać w twojej percepcji odczuć.  Ty masz tą miłość w sobie, która cię ukoi, utuli, da uczucie spełnienia. Jesteś boskim elementem, jesteś Bogiem. Nie ma takiej energii, której nie posiadasz. Masz wszystko, by być szczęśliwą. Nie szukaj zatem innego miejsca poza własnym sercem, własną świadomością. Dbaj o własną równowagę i poczucie spełnienia. Jesteś piękną istotą, jesteś mocą, jesteś miłością...

Te słowa uświadomiły mi po raz kolejny, że to, co robimy, myślimy, czujemy, jest zawsze, bez wyjątku, odzwierciedleniem poziomu naszej świadomości.

Cudownie jest być wolnym od dualizmu i żyć w niczym nie zakłóconej chwili w tu i teraz. Mieć świadomość jedności ze Źródłem, świadomość pełnego zjednoczenia z każdą cząsteczką świata.  W błogostanie boskości. Obdarzam radosnym uśmiechm cały świat w poczuciu pełnego zrozumienia przekazu dzisiejszego dnia. W bezintersownej Miłości dla Gaji i świata.

Kocham was, Bracia i Siostry, najdroźsi, zjednoczeni we wspólnej podróży do Źródła. To cudowna droga.