Przejdź do głównej zawartości

Stan Zero



Uczestnicząc w duchowym rozwoju współczesnej cywilizacji, który trwa nieprzerwanie od 1987 roku, miałam wrażenie, że się coś już w tym okresie domknęło. Na poziomie tzw. przebudzenia odbywało się pełne rozbudzenie świadomości istnienia innej rzeczywistości. Było to pojmowanie świata jako matrycy, widzenie starych schematów i zrozumienie, że oprócz tego istnieje „coś więcej” – świat mentalny, rozumiany jako pole eterycznej energii, wyższej siły nazywanej Źródłem.
Setki tysięcy ludzi na świecie zrozumiało już, że nie jesteśmy tylko ciałem fizycznym, ale główną istotą naszego istnienia jest świadomość, nasz Duch, nieuchwytna struktura, której współczesna nauka nie definiuje i nie bada (no bo jak?).
Tak, w tym czasie dotarły do nas myślokształty, że nasza ziemska egzystencja jest tylko zalążkiem całokształtu.... fraktalem naszej nieprzemijalności.
Ale nikt nie był przygotowany na to, że dla wszystkich tych, którzy objęci zostali falą przebudzenia, przewidziany został kolejny, znacznie trudniejszy etap rozwoju.
Zaobserwowałam interesujące „symptomy” u siebie, u moich znajomych, przyjaciół. Ci, którzy nie poprzestali  na tym bądź co bądź wielkim odkryciu, tylko konsekwentnie i z pełną świadomością nadal uczestniczą w procesie pogłębiania wiedzy w tym zakresie, przeżywają swojego rodzaju fale regresji (przynajmniej tak to odbieramy), powrót do przytłaczającej energii 3D.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż, po osiągnięciu etapu przebudzenia (nazywam to etapem powierzchownego wypłynięcia z ciemności), następuje proces badania tego stanu i dociekliwe studiowanie swoich pozazmysłowych zdolności. No i oczekiwanie na coś więcej..
Każdy z nas zbiera swoje własne doświadczenia i czasem czuje się jak ślepiec, czasem jak odkrywca.
Mi też udało się coś „odkryć”. Odkryłam, że jestem czystą świadomością. A dopomógł mi w tym (ostatecznie) Eckhart Tolle. I tkwiąc w tym przekonaniu, wydawało mi się, że w takim razie osiągnęłam już stan, w którym wiem kim jestem i po co tu jestem. Ten fakt wyzwolił we mnie procesy przebaczenia, wyjścia z matriksu, z dualności – tak, byłam przekonana, że mam to już za sobą....
Jednak to odkrycie i wieloletnia praca nad sobą w niczym nie zmieniły faktu, że nadal – a nawet powiedziała bym – o wiele bardziej dotkliwie uświadamiałam sobie wpływy polaryzacji... i borykałam się z problemami – inaczej - z tematami, bądź lepiej – z emocjami, które mnie dołowały, wyzwalały strach, przygnębienie, bezsilność, powodowały zakłócenie mojej stabilności, zanik radości i jakąś nieprzezwyciężoną ociężałość, której w żaden sposób nie potrafiłam zdefiniować i uzasadnić. Zaczęłam się tym stanom przyglądać....
Kiedy odczuwamy jakąś siłę przyciągającą nas z powrotem do stanu fizycznej ociężałości, pada pytanie przyczynowe. Chcemy zrozumieć, czy i jeśli tak, to jaki ma to związek z naszym dalszym rozwojem?
Odkrycie sensu tego procesu przynosi cudowne skutki. Zaczynamy rozumieć, że proces naszej transformacji nadal trwa...
W kolejnej fazie duchowego rozwoju nie pozostajemy na jego „powierzchni” lecz się w nim zagłębiamy, dajemy nura w głębię kosmicznej świadomości. Tylko, że nie jest to już bujanie w obłokach, czy wspinanie się na wyższe poziomy, lecz... wewnętrzny proces zmian na poziomie komórkowym.
Stare zapisy, sięgające (znacznie głębiej) do wielu poprzednich inkarnacji, zostają zresetowane. W tym czasie wszystkie nasze najdrobniejsze cząstki, na poziomie nanokomórkowym, są zerowane. Czyszczone, polerowane, zerowane... powoli odradza się oświecona jednostka, silna i odporna na jakiekolwiek wpływy starego systemu...  Powoli wynaturza się czysta świadomość,  istnienie wyłącznie w tu i teraz, bez przeszłości i przyszłości.
Odbieramy to autentycznie jako czyszczenie, które często odczuwane jest jak „zimny prysznic”, biczujący nasze zardzewiałe zmysły. Jasne, że może to trwać... Czasem nawet wiele lat.
Jednak, najfajniejsze jest to, że w wytrwałym uczestniczeniu w tym procesie budzimy się jeszcze raz.... choć tym razem jest to poród bolesny. Tym razem jednak wiemy tak naprawdę, kim jesteśmy i jaką funkcję spełniamy na Ziemi. Odzyskujemy poczucie ważności naszego fizycznego ciała, uświadamiając sobie, co nas tak naprawdę cechuje jako przebudzonych... Aż się nie chce wierzyć, że to takie proste. Ta nowa prawda jest prozaiczna aż do bólu...
Opierając się na świętej geometrii, strukturze naszej fizyczności i mikrokosmosu, w  interakcji z naturą, światem zwierząt i minerałów, odbieramy jednoznaczny przekaz, dotyczący samozachowawczości Istnienia jako całość.  Istnienia w Jedności. W tym stadium kompletnie zanika potrzeba jakiekolwiek krytyki, zainteresowanie polityką, informacjami mediów. Dominuje prostota, wdzięczność, życie w prawdzie. Od nowa budzi się wszechogarniająca Miłość, rozprzestrzeniająca się we wszystkich wyzerowanych komórkach, cząstkach naszego jestestwa...
Jeśli ten proces zostanie zakończony, to bardzo dobitnie odczuwa się rolę własnego, indywidualnego istnienia. Rozumie rolę jednostki w procesie całokształtu kosmicznych przemian. Jednostki silnej i zarazem świadomej swojej Mocy. Jednostki, która dopiero tak przetransformowana (odrodzona) używa własnej energii do kreowania kosmicznej, planetarnej rzeczywistości naszej Gaji.
Takie nowe Jednostki działają już w systemie okołoplanetarnym. Łamią kody, dziurawią matrycę, wnoszą kosmiczne światło. I robią to indywidualnie, bazując intuicyjnie na myślokształtach....  
Na tym etapie rozpoczyna się kolejny proces, kolejna przemiana, którą my ludzie, mieszkańcy tej planety, właśnie rozpoczynamy....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój Bliźniaczy Płomień

12.09.2012 Dziennik Wzniesieniowy - Część 26  Każdy z nas go ma. Niektórzy z nas mieli szansę spotkania go za życia, choć niekoniecznie otrzymali szansę związania się z nim na cały okres ziemskich doświadczeń. Tak było ze mną. Ocieraliśmy się o siebie przez wiele lat okresu młodości. Dzisiaj wiem, że była to moja pierwsza, prawdziwa i jedyna miłość. Fale naszej bliskości zauraczały mnie. Czułam w jego obecności coś nadzwyczajnego, nieokreślonego. Ogromne przyciąganie, pełne ufności i miłości. Jako młoda osoba nie umiałam w tamtych czasach uświadomić sobie wielkości tego zjawiska. Nasze bycie razem, chwile rozkosznej intymności, cudowna przyjaźń duchowa, rozstania, powroty. Towarzyszły nam mocne wpływy dualizmu, mieszanka miłości i bólu rozstań, mieszanka miłości i lęku utraty, braku akceptacji, odrzucenia. Nasze fizyczne drogi rozeszły się. Ale duchowe nigdy. Oboje krążyliśmy myślami wokół nas. Niejednokrotnie wracałam myślami do niego nie wiedząc, że z jego strony odby...

Wyciszenie...

Dziennik Wzniesieniowy - Część 1 Kochani czytelnicy i przyjaciele. Znajdujemy się w centrum wzniesieniowego procesu naszej planety. Niektórzy z nas są już w stanie pełnego z nim skoordynowania. Również i ja znajduję się już w tym stanie. Z myślą o unikalności tego zjawiska zdecydowałam się udokumentować moje doświadczenia wznoszenia. Oto one. 1 Sierpnia Otrzymałam impuls nakazujący mi totalne, bezwzględne wyciszenie. Bez wyjątku. Zamknięcie spraw dnia, wykonanie cięcia pępowiny, wiążącej mnie ze światem, jaki pokochałam. Ale tez z innym jego aspektem, który mną w ostatnim czasie doszczętnie zawładnął. Czułam się uwięziona w schematach i nakazach. Potrzebach chwili, które do tego stopnia przejęły nade mną kontrolę, że zmuszona byłam podporządkowywać im nieomal każdą moją myśl i większość czynów. Nie oznacza to, że idąc za wewnętrznym impulsem zdecydowałam się zaszyć na odludziu, w jakiejś jaskini albo czterech ścianach i ich nie opuszczać. Zdawałam sobie sprawę, że nastą...

Rok 2018 versus 2025 - W skorupie czasu.

3 Sierpnia 2018.  Wykonałam pierwsze kroki. Tymczasowa przerwa na fejsbuku. Musiałam, już nie mogłam dłużej. Coś we mnie wrzeszczało – zostaw to! Wróć do siebie. Teraz jest czas wewnętrznej pracy i przeróbki.   Jakiej przeróbki? O co chodzi? ....  Wracam.... kilka tygodni wcześniej.... a właściwie wszystko zaczęło się z początkiem roku. Słynny 5 luty.... kiedy z ogromną siłą przypłynęła inna Fala. Niezmiernie burzliwa i zakłócająca dotychczasowy „porządek”. Ale nazwijmy to po imieniu. Żaden porządek, raczej potworny bałagan, tylko niewypowiedziany, skrzętnie zamykany w skarbnicy cierpliwości. Nastąpił wybuch, uwolnienie się prawdy, wybuch potwornie bolesny. Zakłócenia, dewastacja. Czas na zrobienie porządków. Rozdział, który jednocześnie wywołał następujące po sobie reakcje. Jak rozpad atomów. Burzliwie, raniąco, boleśnie. Moje prywatne życie zaczynało się rujnować. Wszystko, co zostało zbudowane, powoli zatracało swoje kształty. Powoli nie zostało nic...  Ciągl...