Przejdź do głównej zawartości

Dziecko słońca

Ważka, rodząc się myślała, że jest dzieckiem Słońca, bo ono właśnie pierwszym rannym promieniem wywołało ją z larwiej skorupy. Zdziwiona sobą, rozprostowała skrzydełka. Potem poruszyła nimi i poczuła dziwną lekkość. Wiedziała, że przestrzeń wypełniona światłem jest jej światem na całe życie. Zatańczyła w świetle, dotknęła wody, zagrała skrzydłami.- Żyła! Czy może być coś cudowniejszego. Unosząc się nad wodą ku słońcu, przysiadła na krawędzi mostu; stał tam człowiek. Kiedy przysiadła mu na włosach, usłyszała jego myśli. Były ciężkie i martwe, jak skorupa, którą ona porzuciła. Ten człowiek nie chciał żyć! Wpatrywał się w ten kamień na dnie, chciał rzucić się tam i utopić wszystko, co przesłaniało mu słońce, zagłuszało muzykę barw i tętnienie życia. Ważka nie rozumiała tego, żyła przecież tak krótko. Ona tak chciała żyć, pragnęła, żeby on tak żył. Zawisła mu więc nad uchem i zagrała jednym słowem - Poczekaj! Poleciała nad wodę zbierać wszystkie czary i uroki istnienia. Chciała zebrać ich wiele i opowiedzieć je temu człowiekowi. Może otworzy oczy i zrozumie? Może zachwyci się tą barwną stroną skarbu, który chce zatracić? Leciała nad wodą, nad łąką, uczyła się na pamięć wszystkich kolorów kwiatów. Odpoczywała na źdźble trawy, uciszała swoje skrzydełka, by łowić wszystkie głosy, śpiewy-całą muzykę wszystkiego, co żyje. Zapisywała w pamięci obrazy bawiących się w słońcu, obrazy trudu budujących gniazda, żywiących swoje maleństwa, broniących życia swego i tych, których kochali. Gdyby potrafiła pisać, napisałaby na wodzie księgę o wartości i cudowności życia. Układała ją w myślach, żeby długo i pięknie opowiadać człowiekowi, aby chciał po prostu-żyć. Tak była zajęta, że nie spoglądała ku Słońcu, które zwolna przesuwało się i z innej strony rzucało swoje światło. Cienie wydłużały się ku wieczorowi. Kiedy dotknął ją jeden z tych cieni, wiedziała, że trzeba już wracać. Człowiek stał nadal na moście. To cichutkie "Poczekaj!" było jak nić wiążąca go z życiem. Czekał, wieczór otulał ziemię swym cieniem. Zobaczył ważkę, uśmiechnął się blado. Owad przysiadł na jego włosach. Teraz miała zacząć się cudowna opowieść. Ale ważka nie wiedziała od czego zacząć, co powiedzieć, aby on uwierzył. I wtedy zgasło słońce-mogła żyć tylko jeden dzień w jego świetle. Szepnęła tylko "Warto żyć!" I skuliła się, bo zgasło w niej upragnione życie. Tylko skrzydełka pozostały rozpostarte jakby do lotu. Człowiek poczuł dotkliwe ukłucie w sercu, pojął że ten owad oddał swoje króciutkie życie po to by on mógł zrozumieć sens. Włożył ważkę w załamanie chusteczki i odszedł wolno...

Autor: Anonimowy. Adaptacja: Iwona Kubiś

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój Bliźniaczy Płomień

12.09.2012 Dziennik Wzniesieniowy - Część 26  Każdy z nas go ma. Niektórzy z nas mieli szansę spotkania go za życia, choć niekoniecznie otrzymali szansę związania się z nim na cały okres ziemskich doświadczeń. Tak było ze mną. Ocieraliśmy się o siebie przez wiele lat okresu młodości. Dzisiaj wiem, że była to moja pierwsza, prawdziwa i jedyna miłość. Fale naszej bliskości zauraczały mnie. Czułam w jego obecności coś nadzwyczajnego, nieokreślonego. Ogromne przyciąganie, pełne ufności i miłości. Jako młoda osoba nie umiałam w tamtych czasach uświadomić sobie wielkości tego zjawiska. Nasze bycie razem, chwile rozkosznej intymności, cudowna przyjaźń duchowa, rozstania, powroty. Towarzyszły nam mocne wpływy dualizmu, mieszanka miłości i bólu rozstań, mieszanka miłości i lęku utraty, braku akceptacji, odrzucenia. Nasze fizyczne drogi rozeszły się. Ale duchowe nigdy. Oboje krążyliśmy myślami wokół nas. Niejednokrotnie wracałam myślami do niego nie wiedząc, że z jego strony odby...

Wyciszenie...

Dziennik Wzniesieniowy - Część 1 Kochani czytelnicy i przyjaciele. Znajdujemy się w centrum wzniesieniowego procesu naszej planety. Niektórzy z nas są już w stanie pełnego z nim skoordynowania. Również i ja znajduję się już w tym stanie. Z myślą o unikalności tego zjawiska zdecydowałam się udokumentować moje doświadczenia wznoszenia. Oto one. 1 Sierpnia Otrzymałam impuls nakazujący mi totalne, bezwzględne wyciszenie. Bez wyjątku. Zamknięcie spraw dnia, wykonanie cięcia pępowiny, wiążącej mnie ze światem, jaki pokochałam. Ale tez z innym jego aspektem, który mną w ostatnim czasie doszczętnie zawładnął. Czułam się uwięziona w schematach i nakazach. Potrzebach chwili, które do tego stopnia przejęły nade mną kontrolę, że zmuszona byłam podporządkowywać im nieomal każdą moją myśl i większość czynów. Nie oznacza to, że idąc za wewnętrznym impulsem zdecydowałam się zaszyć na odludziu, w jakiejś jaskini albo czterech ścianach i ich nie opuszczać. Zdawałam sobie sprawę, że nastą...

Rok 2018 versus 2025 - W skorupie czasu.

3 Sierpnia 2018.  Wykonałam pierwsze kroki. Tymczasowa przerwa na fejsbuku. Musiałam, już nie mogłam dłużej. Coś we mnie wrzeszczało – zostaw to! Wróć do siebie. Teraz jest czas wewnętrznej pracy i przeróbki.   Jakiej przeróbki? O co chodzi? ....  Wracam.... kilka tygodni wcześniej.... a właściwie wszystko zaczęło się z początkiem roku. Słynny 5 luty.... kiedy z ogromną siłą przypłynęła inna Fala. Niezmiernie burzliwa i zakłócająca dotychczasowy „porządek”. Ale nazwijmy to po imieniu. Żaden porządek, raczej potworny bałagan, tylko niewypowiedziany, skrzętnie zamykany w skarbnicy cierpliwości. Nastąpił wybuch, uwolnienie się prawdy, wybuch potwornie bolesny. Zakłócenia, dewastacja. Czas na zrobienie porządków. Rozdział, który jednocześnie wywołał następujące po sobie reakcje. Jak rozpad atomów. Burzliwie, raniąco, boleśnie. Moje prywatne życie zaczynało się rujnować. Wszystko, co zostało zbudowane, powoli zatracało swoje kształty. Powoli nie zostało nic...  Ciągl...