niedziela, 4 maja 2014

Mały kraj, który może zmienić świat

 
Bhutan, buddyjskie państwo w Azji Połu-dniowej, we wschodnich Himalajach,  graniczące na północy, zachodzie i wschodzie z Chinami, a na południu z Indiami; bez dostępu do morza. Oficjalna nazwa Druk Jul oznacza Królestwo Smoka. Mieszkańcy Bhutanu nazywają siebie Druk Pa – ludzie grzmotu. 

W Bhutanie wskaźnikiem dobrobytu nie jest PKB, ale poziom szczęścia obywateli. Przez wiele lat ta idea była na świecie traktowana jako dziwactwo. Dziś budzi coraz większe zainteresowanie. 

Od 1971 r. władze Bhutanu odrzuciły założenie, że podstawowym miernikiem rozwoju kraju jest Produkt Krajowy Brutto. Zamiast niego zaproponowano zupełnie inne podejście do rozwoju, mierzące dobrobyt poprzez poziom szczęścia. Wskaźnik GNH (z ang. Gross National Happiness, w wolnym tłumaczeniu: ”szczęście narodowe brutto”) wyznacza właśnie poziom szczęścia, a także zdrowia (zarówno fizycznego, jak duchowego i społecznego) i czystości środowiska naturalnego. 

Przez wiele lat to założenie – że poczucie szczęścia powinno być ważniejsze niż wzrost gospodarczy – traktowany był na świecie jako dziwactwo. Dziś, w świecie upadających systemów finansowych, wielkich nierówności społecznych i niszczenia środowiska na wielka skalę, podejście zaproponowane przez ten mały buddyjski kraj budzi coraz większe zainteresowanie… 

– Łatwo jest kopać w ziemi, łowić ryby w morzu i bogacić się – mówi Thakur Singh Powdyel, minister edukacji Bhutanu, jeden z najaktywniejszych rzeczników idei GNH. – My jednak uważamy, że w dłuższej perspektywie czasowej nie będzie zamożny ani szczęśliwy żaden naród, który nie troszczy się o swoje środowisko ani o szczęście ludzi. Potwierdzają to wydarzenia, które mają miejsce na całym świecie…. 

Teraz w szkole dzieci poza matematyką czy fizyką uczą się także podstawowych technik rolniczych i metod ochrony środowiska naturalnego. Specjalny program gospodarki odpadami gwarantuje, że każdy skrawek materiału używanego w szkole podlega później recyclingowi. 

Wdrożenie zasad GNH w edukacji to także codzienne sesje medytacji i zastąpienie szkolnego dzwonka uspokajającą tradycyjną muzyką. – Edukacja nie oznacza tylko zdobywania dobrych stopni – mówi pani Dukpa. – Chodzi o przygotowanie dzieci do bycia dobrymi ludźmi. To pokolenie, które będzie żyło w naprawdę przerażającym świecie, bo przecież zmiany środowiskowe i społeczne postępują. Musimy te dzieci do tego przygotować… 



Mówimy o potrzebie wdrożenia w Polsce Gospodarki Dobra Wspólnego, opartej na wartościach i budowaniu wzajemnych relacji, także w biznesie. Wiemy, że najważniejsze jest przygotowanie do tego programu całego społeczeństwa, także dzieci i młodzieży – ich właściwa edukacja. 



11 komentarzy:

  1. oby świat przestał się wreszcie przyglądać ,a wziął sobie za wzór do jak najszybszego naśladowania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby! Warto jest jak najwięcej o tym mówić i pisać, wskazując na konkretne działania tego państwa, nie tylko sam pomiar szczęścia jako wskażnik dobrobytu. Piekny całokształt działań, piękne wyniki. Tak, w programie GDW chcemy i będziemy nasladować Bhutan!

      Usuń
  2. to jest wzór nowej przyszłoscii Naszej Planety

    OdpowiedzUsuń
  3. Też tak to odbieram. Dzieki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak powinno byc na całym świecie, szczęście zamiast pogoni za pieniądzem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście jest nas coraz więcej - tak samo myślących. To jest piekna fala, która dotarła do Gaji i będzie coraz bardziej przybierać na intensywności i sile! Juhuuuuu!

      Usuń
  5. Jestem pesymistką i nie sądzę że wieka finansiera i kościół oddadzą władzę na rzecz szczęścia ludzkości .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielka finansiera już długo nie przetrwa, o tym świadczy fakt, że świat już wie o ich gigantycznych przekrętach i tego definitywnie nie toleruje. Przecież wirtualny pieniądz nie istnieje! Najwyższy czas zakończyć to oszustwo! Natomiast kościół ma szansę zmienić swój stosunek do pojęcia władzy. Może damy mu taką szansę?

      Usuń
  6. W ramach wprowadzenia powszechnej szczęśliwości wysiedlono 1/5 populacji przez 'armię' Bhutanu - z przyczyn etnicznych. Jak się takim pseudoutopiom przyglądać z bliska, to natychmiast okazuje się, że wszyscy muszą być łagodni, dobrzy, szczęśliwi i medytować, bo w przeciwnym wypadku trafią do więzień i tzw. obozów resocjalizacyjnych.
    "W siedmiu obozach w pobliżu miasteczka Dżhapa na wschodzie Nepalu w skleconych z bambusa i słomy chatach od kilkunastu lat gnieździ się ok. 120 tys. Nepalczyków wygnanych z pobliskiego Bhutanu". -
    Cały tekst: http://wyborcza.pl/dziennikarze/1,84009,4277263.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wszystko złoto, co się świeci. Jasne, także i Bhutan musi ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje i czyny. Jednak w interpretacji działań, którym przygląda się cały świat, pojawia się, szczególnie ze strony nieobiektywnych bądź niedoinformowanych dziennikarzy, tendencyjne spłycanie zagadnienia. Osobiscie nie byłam w Bhutanie, zatem nie mogę się podpisywać pod żadnymi informacjami. Ale chodzi o interpretację powyższego tekstu z wyborczej.
    Zatem szukałam wyjaśnień. Znalazłam interpretację decyzji ówczesnego króla, który swiadomy zagrożeń dla swojego Państwa, musiał podejmować niepopularne decyzje, cyt. ..."17 lat temu król Bhutanu Dżigme Singje Wangczak uznał, że w jego kraju - liczącym wówczas niewiele ponad pół miliona dusz, przybyszów z Nepalu, zwanych Lhotszampami - jest zbyt wielu. Tak wielu, że zagrażają narodowej tożsamości i bezpieczeństwu kraju.

    W przeciwieństwie do rdzennych Bhutańczyków, Drukpów, Lhotszampowie wyznają nie buddyzm, lecz hinduizm, mają inny język i obyczaje.

    Król Bhutanu, ostatniej monarchii absolutnej w Himalajach, izolującej się skutecznie od reszty świata podejrzewał Nepalczyków o skłonności wywrotowe, które w nepalskiej stolicy Katmandu zaowocowały uliczną rewolucją i niemal obaleniem tamtejszego króla. Bhutański władca pamiętał też doskonale, że właśnie osadnicy z Nepalu, którzy stali się większością w sąsiednim, buddyjskim królestwie Sikkimu, obalili tamtejszego króla, a w plebiscycie w 1975 r. opowiedzieli się za likwidacją nie tylko tronu, ale i państwa, i włączeniem go do Indii."....
    Cały artykuł: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,4277263.html
    Nie jest to artykuł popierający działania decydentów w Bhutanie. Ale wnosi on świadomość, że czasem niepopularne decyzje, wynikają z konieczności długofalowej obrony i ochrony rdzennych mieszkańców.

    Tu cytuję kolejne fakty, które dobitnie pokazują, że takie decyzje są czasem jedynie słusznymi, jeśli chce się zbudować inną przyszłość.

    ..."- Już dwa lata temu władze z Thimpu ogłosiły, że około 100 tys. żyjących wciąż w Bhutanie Nepalczyków nie może się uważać za bhutańskich obywateli - mówi dr Rizal. - W przyszłym roku w Bhutanie mają się odbyć pierwsze wolne wybory, a król odda władzę parlamentowi i rządowi. Zanim to uczyni, zrobi wszystko, by jego państwo nie dostało się przypadkiem w ręce Nepalczyków.

    Pod koniec maja w wyniku zamieszek między zwolennikami i przeciwnikami wyjazdu do Ameryki zginęły dwie osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Policja wprowadziła w obozach stan wyjątkowy. Kilka dni później, gdy uchodźców odwiedził amerykański ambasador, demonstranci obrzucili go kamieniami.

    Napastnikami okazali się aktywiści z Ligi Młodych Komunistów, bojówkarze maoistowskich partyzantów, którzy po dziesięciu latach wojny domowej wiosną zeszłego roku do spółki z nepalskimi demokratami przeprowadzili w Nepalu republikańską rewolucję. Odebrała ona tutejszemu królowi władzę, a wkrótce ma odebrać także koronę.

    Maoiści z Nepalu przekonują swoich rodaków z Bhutanu, że zamiast błagać o zgodę króla z Thimpu na powrót do kraju, powinni go raczej obalić. W obozach uchodźców z Dżhapy powstała już maoistowska partyzantka Tygrysy Bhutanu i grozi zamachami bombowymi w Thimpu.".

    Jeszcze nie rozsiałam wątpliwości?

    Oto fragment komentarza jednej z osób przebywającej osobiscie w Bhutan:

    ..."Moj znajomy to wlasnie Nepalczyk urodzony i wychowany w Bhutanie. Mimo ze nie ma paszportu bhutanskiego, to dostal nepalski bez problemu. Skonczyl studia, pracuje w Thimphu za calkiem niezla kase. Wyjasnial mi troche o tej dyskryminacji Nepalczykow. Wg niego problem dotyczy osob ktore nie chca sie zintegrowac. Ci ktorzy sie zasymilowali, czyli jak jego rodzina, nie maja najmniejszego problemu, tyle ze na pozycjach rzadowych pracowac nie moga. I nie musza tez gho na codzien nosic, ale jak chca to moga.... "
    Żródło: http://mandragon.pl/bhutan-nieszczescie-narodowe-brutto/

    Z pewnością potrzeba jest lat na zbudowanie pełnego zaufania swiata do modelu, jaki buduje dla swoich mieszkańców to małe państwo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pogoń za pieniądzem, paskudna komercja. Słucham Radia Złote Przeboje, a w pewnym momencie lektor mówi, że świat jest zadłużony na ileś tam bilionów dolarów. Padło podstawowe pytanie: U kogo? Najczęściej dostajemy prostą odpowiedź: W bankach. Kto zatem stoi za lustrami weneckimi banków? Jak to się stało, że wszystko kupujemy dzisiaj za pożyczone na procent pieniądze bogacza? Dlaczego to żaden system podatkowy nie może sobie poradzić z patologią? We Francji były prezydent Hollande powiedział, że wprowadzi próg podatkowy 75% dla tych, którzy mają ogromne fortuny. Stracił stanowisko, gdyż sobie nie poradził z problemem. Dlaczego? Bo Trybunał Konstytucyjny uznał, że podatek 75% jest niekonstytucyjny. Dlaczego 50% jest konstytucyjny, a 75% nie? Przecież to 75% dotyczy wyłącznie osób, które żyją z pasożytnictwa, kryjąc się za lustrem weneckim banku? To przez nich i dla nich się zadłużamy. Hollande stracił stanowisko, Macron objął, ale z problemem sobie nie poradził. "Żółte kamizelki" pojawiły się na ulicach. Dlaczego nie nie protestowano przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który związał ręce prezydentowi Hollande?

    OdpowiedzUsuń