poniedziałek, 1 października 2012

Obieżyświatek

Pewna mrówka zapragnęła poznać świat. Tyle słyszała o zmianach, jakie zachodzą. Ktoś ciągle mówił Złota Era, Złota Era nadchodzi. No nie, pomyślała. Ja takiej okazji nie przepuszczę. Też chcę ją widzieć. Tu w naszym mrowisku na pewno nic się nie zmieni. Nasze szarzyzny nigdy nie zamienią się w złoto... Idę! I poszła... Po kilkunastu godzinach marszu, w pocie czoła wdrapała się na najdorodniejszego liścia krzewu rosnącego na stoku. Tu rozpościerał się piękny, panoramiczny widok. Tak, to jest najlepsze miejsce do obserwacji, zachichotała usatysfakcjonowana. Zmęczona zapadła w relaksacyjny sen. W tym czasie do krzewu podeszła krowa i zjadła liścia na którym nasza mrówka smacznie spała. Gdy się obudziła i zobaczyła nowy świat, wpadła w panikę. Łeeeee, gdzie ja jestem? Buuuuu, to mi się nie podoba... Nagle usłyszała krowie muuuuuuu i aż się cofnęła. Szybko się rozejrzała wokół i dotarło do niej, że siedzi w krowim brzuchu. O nie! Ale mam pecha. Czy tak ma się zakończyć moja przygoda? Przecież ja się zaraz zamienię w mleko! Zebrała całą swoją siłę woli i wyciszyła się. Tylko spokój może cię teraz uratować, pomyślała. Wchodzę w siebie. Ja muszę z tąd zniknąć, muszę się zdematerializować i przenieść w inny świat. Ale dokąd mam iść?  Nie znam innego świata. Nie chcę jeszcze z powrotem do domu....  No ale nic nie mogła na szybko wymyśleć. OK. Niech się dzieje wola opatrzności, przenoszę się w pierwsze lepsze miejsce, ale daleko stąd, z dala od krów i innych zjadaczy mrówek.....
Kiedy otworzyła oczy.... właściwie to kiedy chciała otworzyć oczy, coś jej w tym bardzo przeszkadzało. I dlaczego mną tak telepie zimno? Co znowu, ajajaj, coś nie mam szczęścia w tej podróży, pomyślała.... Faktycznie, nasza mrówka wylądowała z dala od świata zielonej natury i znalazła się na Arktyce, uwięziona w kostce lodu.... O nie, dlaczego nie mogę się ruszać, pomooooooocy, wołała w myślach. Wtedy wstało słonko i swoimi gorącymi promieniami stopiło tą kostkę lodu, w której była uwięziona. Ojejku, jaka ci jestem wdzięczna słoneczko za uratowanie mnie. To ty jesteś tym miejscem, gdzie będę żyć. Przecież to ty jesteś złote. Jesteś Złotą Erą, na którą wszyscy czekają. Hurrra. Ja będę tam pierwsza.... I zanim to przemyślała, już zaczęła się dematerializować, ażeby się transmitować na słońce. Rozradowana, że tym razem nie popełni już błędu, dała się ponieść fali transmisji. Ale zbliżając się do słonka, nagle poczuła, że za kilka sekund zniknie ze świata, zamieniona w energię ciepła. Przecież tam nie można żyć, dotarło do niej. Łza zakręciła się w jej oku....

Ale słonko, które obserwowało działania mrówki, nakierowało ją na szczęście w inną stronę. Sprowadziło ją tam, gdzie rozpoczęła swoją podróż. Do domu, do rodziny, przyjaciół, natury. Jak tu pięknie.... westchnęła nasza wędrowniczka. Poczuła swoim sercem tak wielką miłość do życia. Podziękowała za te doświadczenia i od tej pory wiedziała już co oznacza Złota Era. To oznacza być tam, gdzie jest moje właściwe miejsce. To oznacza dzielić się miłością i nią na codzień żyć. Radośnie i w swoim elemencie. Mrówka dzieliła się swoją historią ze wszystkimi siostrami. A jedna z nich opowiedziała mi ją na uszko... A ja podaję dalej....

Autor: Mira

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz