sobota, 6 października 2012

Bajka z morałem.

Razu pewnego była sobie księżniczka, która mieszkała w bardzo starym zamku. Miała liczną rodzinę, wiele sióstr i braci. Życie w zamku przbiegało bardzo aktywnie. Ciągle organizowane były jakieś imprezy, oficjalne przyjęcia, konferencje, bale. Nie było tygodnia bez jakiś ważnych spotkań. Tym bardziej, że cała rodzina intensywnie prowadziła królewski biznes i do tego jeszcze działalność charytatywną, czego wymagała ich społeczna pozycja. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden "problem". Otóż nasza księżniczka miała pewien niekontrolowany odruch. W najbardziej niespodziewanych momentach wybuchała śmiechem. I to tak silnym, że nie dawało się go niczym opanować. Cała rodzina była bezradna. Szukali pomocy u lekarzy, doradców, psychologów, terapeutów. Lecz każdy wydawał opinię potwierdzającą, że księżniczka jest kompletnie zdrowa.  Co robić dalej? - debatowała rodzina.  Wysyłali ją w najdalsze podróże po świecie, organizowali jej zagraniczne sławy terapeutyczne. Wszystko na nic. Kiedy pewnego wieczoru, zebrani przy kolacyjnym stole debatowali jak zwykle o biznesie, obowiązkach i wydarzeniach ze świata, nasza księżniczka znowu parsknęła śmiechem, którego nie mogła zahamować. Wreszcie król nie wytrzymał i powiedział: OK,  córko. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ażeby ci pomóc. Jeśli nie ma na twoje reakcje żadnych leków, to od dzisiaj będziesz zamknięta w wieży tak długo, aż sama znajdziesz w sobie lekarstwo i sposób na to, by być taka, jak my wszyscy. I tak się stało. Odprowadzono  księżniczkę do wieży i zamknięto jej komnatę na klucz.
Nasza księżniczka usiadła na łóżku ździwiona, bo nie rozumiała tej historii. Po prostu od urodzenia wychowywano ją bez radosnej miłości, z jaką rodzice wychowują swoje dzieci. W jej pałacu zawsze panowała powaga i nawet, jak były zabawy, obowiązywała królewska etykieta dostojności i dystansu. Ech, pomyślała. Kto tu powinien się uczyć życia? I znowu się serdecznie roześmiała. Śmiała się długo i tak radośnie, że jej promienny śmiech rozlegał się po całej okolicy.
Mieszkańcy okolic znali historię księżniczki, ktoś nawet nagrał ten piękny śmiech i opublikował w internecie. Usłyszał o tym pewien młody monarcha. Człowiek bardzo wpływowy i liczący się w świecie. Postanowił odwiedzić króla i jego rodzinę. Kiedy się odbywał kolejny wernisaż malarstwa królowej, monarcha dostał się na listę osób zaproszonych i zjawił się w zamku. Król był zachwycony jego wizytą i nawiązał się między nimi bliższy kontakt. Monarcha miał ogromne wpływy i król wiedział, że bliski kontakt z nim mógłby przynieść jego królestwu jeszcze więcej  zysków. Tak więc zaprzyjaźnili się, monarcha mógł przebywać w zamku częściej.
Pewnego dnia powiedział królowi, że chętnie ożeniłby się z jedną z jego córek. Król się uradował. Tak, to wspaniała idea. A czy masz już wybrankę? Nie, odparł monarcha. One są piękne, więc w każdej mógłbym się zakochać. Jednak moją wybranką będzie ta, która ma najpiękniejsze serce. Jeśli pozwolisz królu, chciałbym je bliżej poznać i dokonać wyboru. Oczywiście, odparł król. Daję ci na to tydzień. Możesz przebywać z nimi ile zechcesz. Będziecie się bawić, urządzę polowanie, masz wolną rękę. I tak się stało. Lecz po tygodniu nasz monarcha nie znalazł tej, której szukał. Królu, czy to są wszystkie twoje córki? – spytał. Zdumiony król nie mógł uwierzyć, że żadna z jego córek nie została wybrana. Te, które ci przedstawiłem, są godne twojej rangi społecznej, monarcho. Mam jeszcze jedną córkę, ale ona... hmmm, jak by to powiedzieć... jest inna.
Chciałbym ją poznać, powiedział monarcha. Król nie miał wyboru. Kazał strażnikom wypuścić więzioną księżniczkę. Kiedy weszła do komnaty króla, pojawiła się cudowna poświata. Monarcha od razu się w niej zakochał. Ujrzał piękną, promienną twarz młodej kobiety, z której serce w nieomalże widoczny sposób emitowało miłość do świata. Takiej wybranki szukałem od zawsze. Uradowany klęknął przed księżniczką i poprosił ją o rękę. Ależ monarcho, żachnął się król, przecież nie zamieniliście nawet jednego słowa....
Tu słowa są nie potrzebne królu. Twoja córka ma najpiękniejsze serce na świecie. Życia nie trzeba brać aż tak serio i na poważnie, jak ty to robisz królu z całą swoją rodziną. Serwowanie uśmiechu, dawanie miłości, wnosi znacznie więcej życia. Przynosi sukces na każdym froncie. Pomyśl o tym królu. To nie twoja córka miała się zmienić, tylko wy! Zrzućcie szablony, konwenanse, etykiety. Zacznijcie żyć. Kochajcie. Bierzcie i dawajcie miłość. Oto tajemnica sukcesu.
Po tych słowach monarcha wziął swoją księżniczkę na ręce i odeszli już na zawsze z tego świata. Ich własny świat, w jakim spędzili jeszcze wiele wiele lat, był kolorowy i radosny. Był prawdziwym życiem.
Autor: Mira

6 komentarzy:

  1. To już znamy tajemnicę sukcesu. Piękna bajka z morałem.

    Gdy czytałam tą piękną bajkę przypomniało mi się jak w młodych latach miewałam nagłe, niekontrolowane ataki smiechu. Nawet w sytuacjach całkiem poważnych. Czułam się głupio, ale to było trudne do opanowania.
    Pewno każdy tak miał, ale z czasem się tego wyzbywamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się to również zdarzało Krysieńko, nawet w dorosłm życiu, hihihi. Najzabawniejsze przy tym były miny obserwatorów, którzy, tak jak w bajce, długo, za długo przyglądali się temu z dystansem. Ciekawe, bo wszędzie tam, gdzie byłam wsród ludzi o ogromnym sercu, ten śmiech zarażał ich nieomalże natychmiast i wtedy mieliśmy potężną porcję wyswabadzania czyszczących energii :))))

      Usuń
  2. Mireczko, baaardzo mi się podoba ta bajkeniebajka! Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu kochana. I jst radość. I śmiech :)))))))

      Usuń
  3. Bardzo czesto mialam takie wybuchy niekontrolowanego smiechu w dziecinstwie, nawet przy stole. Powod, wystarczylo ze ktos zgiol maly paluszek lub zrobil jakaz smieszna mine, (smiech tenn nazwany byl histerycznym) no i jak u ksiezniczki, zabroniony zwlaszcza przy stole. Ja w przeciwienstwie do Krystyny, nie czulam sie z tym smiechem glupio, pamietam, ze czulam pelnie szczescia, i nie wazne w jakiej sytuacji zyciowej bylam.

    Dziekuje Mireczko przypomnienie mi czegos, co bylo tak mile, radosne, za wspomnienie chwil beztroski i jakby wolnosci.

    Pozdrawiam radosnie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Danusiu kochana za wpis i Twoje cenne refleksje.

      Myślę, że momenty tak cudownego, niepohamowanego śmiechu mają związek z naszą Duszą, która w ten sposób manifestuje swoją akceptację i radość życia w nas.

      Równie radośnie pozdrawiam :)))))

      Usuń