Razu pewnego była
sobie księżniczka, która mieszkała w bardzo starym zamku. Miała liczną rodzinę,
wiele sióstr i braci. Życie w zamku przbiegało bardzo aktywnie. Ciągle
organizowane były jakieś imprezy, oficjalne przyjęcia, konferencje, bale. Nie
było tygodnia bez jakiś ważnych spotkań. Tym bardziej, że cała rodzina
intensywnie prowadziła królewski biznes i do tego jeszcze działalność charytatywną,
czego wymagała ich społeczna pozycja. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden
"problem". Otóż nasza księżniczka miała pewien niekontrolowany odruch. W najbardziej
niespodziewanych momentach wybuchała śmiechem. I to tak silnym, że nie dawało
się go niczym opanować. Cała rodzina była bezradna. Szukali pomocy u lekarzy,
doradców, psychologów, terapeutów. Lecz każdy wydawał opinię potwierdzającą, że
księżniczka jest kompletnie zdrowa. Co
robić dalej? - debatowała rodzina. Wysyłali
ją w najdalsze podróże po świecie, organizowali jej zagraniczne sławy terapeutyczne.
Wszystko na nic. Kiedy pewnego wieczoru, zebrani przy kolacyjnym stole
debatowali jak zwykle o biznesie, obowiązkach i wydarzeniach ze świata, nasza
księżniczka znowu parsknęła śmiechem, którego nie mogła zahamować. Wreszcie
król nie wytrzymał i powiedział: OK, córko.
Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ażeby ci pomóc. Jeśli nie ma na twoje
reakcje żadnych leków, to od dzisiaj będziesz zamknięta w wieży tak długo, aż
sama znajdziesz w sobie lekarstwo i sposób na to, by być taka, jak my wszyscy.
I tak się stało. Odprowadzono
księżniczkę do wieży i zamknięto jej komnatę na klucz.
Nasza księżniczka
usiadła na łóżku ździwiona, bo nie rozumiała tej historii. Po prostu od urodzenia
wychowywano ją bez radosnej miłości, z jaką rodzice wychowują swoje dzieci. W
jej pałacu zawsze panowała powaga i nawet, jak były zabawy, obowiązywała królewska
etykieta dostojności i dystansu. Ech, pomyślała. Kto tu powinien się uczyć
życia? I znowu się serdecznie roześmiała. Śmiała się długo i tak radośnie, że
jej promienny śmiech rozlegał się po całej okolicy.
Mieszkańcy okolic
znali historię księżniczki, ktoś nawet nagrał ten piękny śmiech i opublikował w
internecie. Usłyszał o tym pewien młody monarcha. Człowiek bardzo wpływowy i
liczący się w świecie. Postanowił odwiedzić króla i jego rodzinę. Kiedy się
odbywał kolejny wernisaż malarstwa królowej, monarcha dostał się na listę osób
zaproszonych i zjawił się w zamku. Król był zachwycony jego wizytą i nawiązał
się między nimi bliższy kontakt. Monarcha miał ogromne wpływy i król wiedział,
że bliski kontakt z nim mógłby przynieść jego królestwu jeszcze więcej zysków. Tak więc zaprzyjaźnili się, monarcha
mógł przebywać w zamku częściej.
Pewnego dnia
powiedział królowi, że chętnie ożeniłby się z jedną z jego córek. Król się
uradował. Tak, to wspaniała idea. A czy masz już wybrankę? Nie, odparł
monarcha. One są piękne, więc w każdej mógłbym się zakochać. Jednak moją wybranką
będzie ta, która ma najpiękniejsze serce. Jeśli pozwolisz królu, chciałbym je
bliżej poznać i dokonać wyboru. Oczywiście, odparł król. Daję ci na to tydzień.
Możesz przebywać z nimi ile zechcesz. Będziecie się bawić, urządzę polowanie,
masz wolną rękę. I tak się stało. Lecz po tygodniu nasz monarcha nie znalazł
tej, której szukał. Królu, czy to są wszystkie twoje córki? – spytał. Zdumiony
król nie mógł uwierzyć, że żadna z jego córek nie została wybrana. Te, które ci
przedstawiłem, są godne twojej rangi społecznej, monarcho. Mam jeszcze jedną
córkę, ale ona... hmmm, jak by to powiedzieć... jest inna.
Chciałbym ją
poznać, powiedział monarcha. Król nie miał wyboru. Kazał strażnikom wypuścić
więzioną księżniczkę. Kiedy weszła do komnaty króla, pojawiła się cudowna
poświata. Monarcha od razu się w niej zakochał. Ujrzał piękną, promienną twarz
młodej kobiety, z której serce w nieomalże widoczny sposób emitowało miłość do
świata. Takiej wybranki szukałem od zawsze. Uradowany klęknął przed księżniczką
i poprosił ją o rękę. Ależ monarcho, żachnął się król, przecież nie zamieniliście
nawet jednego słowa....
Tu słowa są nie
potrzebne królu. Twoja córka ma najpiękniejsze serce na świecie. Życia nie
trzeba brać aż tak serio i na poważnie, jak ty to robisz królu z całą swoją
rodziną. Serwowanie uśmiechu, dawanie miłości, wnosi znacznie więcej życia.
Przynosi sukces na każdym froncie. Pomyśl o tym królu. To nie twoja córka miała
się zmienić, tylko wy! Zrzućcie szablony, konwenanse, etykiety. Zacznijcie żyć.
Kochajcie. Bierzcie i dawajcie miłość. Oto tajemnica sukcesu.
Po tych słowach
monarcha wziął swoją księżniczkę na ręce i odeszli już na zawsze z tego świata.
Ich własny świat, w jakim spędzili jeszcze wiele wiele lat, był kolorowy i
radosny. Był prawdziwym życiem.
Autor: Mira
To już znamy tajemnicę sukcesu. Piękna bajka z morałem.
OdpowiedzUsuńGdy czytałam tą piękną bajkę przypomniało mi się jak w młodych latach miewałam nagłe, niekontrolowane ataki smiechu. Nawet w sytuacjach całkiem poważnych. Czułam się głupio, ale to było trudne do opanowania.
Pewno każdy tak miał, ale z czasem się tego wyzbywamy.
Mi się to również zdarzało Krysieńko, nawet w dorosłm życiu, hihihi. Najzabawniejsze przy tym były miny obserwatorów, którzy, tak jak w bajce, długo, za długo przyglądali się temu z dystansem. Ciekawe, bo wszędzie tam, gdzie byłam wsród ludzi o ogromnym sercu, ten śmiech zarażał ich nieomalże natychmiast i wtedy mieliśmy potężną porcję wyswabadzania czyszczących energii :))))
UsuńMireczko, baaardzo mi się podoba ta bajkeniebajka! Ania
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu kochana. I jst radość. I śmiech :)))))))
UsuńBardzo czesto mialam takie wybuchy niekontrolowanego smiechu w dziecinstwie, nawet przy stole. Powod, wystarczylo ze ktos zgiol maly paluszek lub zrobil jakaz smieszna mine, (smiech tenn nazwany byl histerycznym) no i jak u ksiezniczki, zabroniony zwlaszcza przy stole. Ja w przeciwienstwie do Krystyny, nie czulam sie z tym smiechem glupio, pamietam, ze czulam pelnie szczescia, i nie wazne w jakiej sytuacji zyciowej bylam.
OdpowiedzUsuńDziekuje Mireczko przypomnienie mi czegos, co bylo tak mile, radosne, za wspomnienie chwil beztroski i jakby wolnosci.
Pozdrawiam radosnie :)))
Dziękuję Danusiu kochana za wpis i Twoje cenne refleksje.
UsuńMyślę, że momenty tak cudownego, niepohamowanego śmiechu mają związek z naszą Duszą, która w ten sposób manifestuje swoją akceptację i radość życia w nas.
Równie radośnie pozdrawiam :)))))