11.10.2012
Dziennik Wzniesieniowy - Część40
Nie ma dna, w pojęciu ludzkiej egzystencji. Jest to cudowna platforma do odbicia się i wypłynięcia na powierzchnię.
Opowiem wam pewną
historię.
Johannes urodził
się w dobrze sytuowanej rodzinie urzędnika rady miasta i nauczycielki. Był jedynakiem
i wolno mu było rodzicom chodzić po głowie. Oni, zakochani po uszy w swoim skarbie,
widzieli w nim wszystko, co piękne. Jednak beztroski okres skończył się dla
Johannesa już w przedszkolu. Miał wielkie odstające uszy i wyglądał jak małpka.
Przez to stał się pośmiewiskiem grupy. Tak było w przedszkolu, w szkole, nawet
na studiach kumplowie nie oszczędzali sobie robienie z niego żatrów. Skończył z
wyróżnieniem prawo – to było także marzeniem jego rodziców. Kiedy podjął pracę
jako adwokat, okazało się, że także jego klienci nie traktowali go z powagą.
Jednak Johannes był silny. Zdawał sobie sprawę z własnej brzydoty, która
odbierała mu szacunek u innych. Jego wolą było pokazać światu, że mimo to
zdobędzie uznanie i międzynarodową sławę. No i rzucił się w wir pracy.
Angażował się do tego stopnia, że nie starczało mu czasu na nic więcej. Nie
miał prywatnego życia, nie zakładał rodziny. A latka leciały. Jako
czterdziestoletni mężczyzna osiągnął wreszcie szczyt kariery zawodowej. Był
znakomitym specjalistą. Ta sława umożliwiła mu poznawanie wielu osób, które
nagle patrzyły na niego innaczej. Poznał damę swojgo serca. Zakochali się,
wzięli ślub. Nic więcej nie brakowało mu so szczęścia....
Lecz pewnego dnia
Johannes obudził się z ogromnym lękiem. Strach przed utratą tego wszystkiego,
co zbudował, co osiągnął, sparaliżował go do tego stopnia, że zatracił kontakt
z otoczeniem. Pstryk. I życie się totalnie zmieniło. Johannes stracił wszystko, włącznie z żoną, która od niego odeszła...
W takim momencie
zadajemy sobie wiele pytań. Poddani jesteśmy ogromnej próbie. Czy ją
przejdziemy? Co będzie dalej z naszym życiem? Wiemy, że upadki są po to, ażeby
się podnieść i iść dalej.
U Johannes trwało
to kilka lat. Przebywając w silnej depresji wywołanej przepracowaniem, stresem
i wypaleniem zawodowym, potrzebował specjalistycznej opieki. Poddał się jej.
Powolutku, krok po kroku utwierdzał się od nowa w przekonaniu, że jest
wartościowym człowiekiem. Kiedy otworzył swoje serce, wyznał otwarcie, że jego
marzeniem od dziecka było usunięcie wady uszu. Nie chciał tak wyglądać, nie
akceptował tego, ale postawił sobie w życiu inne priorytety, nie realizując
zamierzenia powziętego jeszcze w dzieciństwie...
W takich
sytuacjach zawsze w naszym życiu docieramy prędzej czy później do „boskiego
przystanku”, na którym wsiądziemy do czekającego na nas autobusu.
Johannes poddał
się operacji plastycznej uszu. Uzyskał bardzo miłą i jednocześnie pełną
szacunku aparycję. Odbudował swoją pozycję jako adwokat. Ożenił się i został
tatusiem, który jednak bacznie przyglądał się urodzie swoich dzieci, ażeby nie
zgotować im podobnego losu. Żył usatysfakcjonowany, w miłości i dobroci
płynącej z serca.... Albowiem usunął największą przeszkodę wywołującą strach. Teraz jego serce wypełniała tylko miłość.
Pamiętajmy, że zawsze otrzymujemy od Stwórcy ogromną szansę. Musimy jednak w
odpowiednim czasie dostrzec boski przystanek i wsiąść do właściwego autobusu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz