Przejdź do głównej zawartości

Pierwsze spotkanie


6. sierpnia 2012 
Dziennik Wzniesieniowy - Część 6


Mój pierwszy w życiu fizyczny kontakt ze słońcem. Nigdy przedtem to się nie zdarzyło. Rano, wychodząc na taras na powitanie dnia, witam także słońce. Podchodzę na nasłonecznionej części tarasu do miejsca, gdzie ono świeci w całej swojej okazałości i z zamkniętymi oczami uśmiecham się do niego, wdychając tą cudowną energię jego ciepełka i oddając mu wydechem moją Miłość. Dzisiaj było jednak innaczej. Idąc na wschodnią część tarasu, nagle zaczęłam się słońcu przyglądać! Patrzyłam wprost na jego tarczę tak, jak się patrzy w nocy na pełnię księżyca. Dzisiaj zaskoczył mnie fakt, że nie spuszczałam ze słońca oczu. Jego oślepiającą żółtą tarczę przysłoniła inna, zewnętrzna, matowa tarcza, jakby piłeczka pimpongowa tak, że mogłam na nie patrzeć dłuższą chwilę. Ta tarcza przesuwała się od czasu do czasu odrobinkę, ukazując rozgrzane do białości, sypiące złotem słońce. Widziałam ogromną dynamikę wokół niego. Spirale, wirujące wokół niego naprzemian w lewo i w prawo, odśrodkowe promieniowanie coraz bardziej powiększających się żółto- pomarańczowych kręgów. Także samo słońce nie było statyczne, tylko w całej okazałości objawiało swoją żywą, ognistą sferę.
Mogłam się temu widowisku przyglądać bez końca, ale „rozsądek” wziął górę. W obawie przed zaślepieniem albo innymi konsekwencjami (bóle głowy, zawroty etc.) zakończyłam tą obserwację po 2-3  minutach. Była godzina 7 rano, wschód słońca nastąpił półtora godziny wcześniej. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój Bliźniaczy Płomień

12.09.2012 Dziennik Wzniesieniowy - Część 26  Każdy z nas go ma. Niektórzy z nas mieli szansę spotkania go za życia, choć niekoniecznie otrzymali szansę związania się z nim na cały okres ziemskich doświadczeń. Tak było ze mną. Ocieraliśmy się o siebie przez wiele lat okresu młodości. Dzisiaj wiem, że była to moja pierwsza, prawdziwa i jedyna miłość. Fale naszej bliskości zauraczały mnie. Czułam w jego obecności coś nadzwyczajnego, nieokreślonego. Ogromne przyciąganie, pełne ufności i miłości. Jako młoda osoba nie umiałam w tamtych czasach uświadomić sobie wielkości tego zjawiska. Nasze bycie razem, chwile rozkosznej intymności, cudowna przyjaźń duchowa, rozstania, powroty. Towarzyszły nam mocne wpływy dualizmu, mieszanka miłości i bólu rozstań, mieszanka miłości i lęku utraty, braku akceptacji, odrzucenia. Nasze fizyczne drogi rozeszły się. Ale duchowe nigdy. Oboje krążyliśmy myślami wokół nas. Niejednokrotnie wracałam myślami do niego nie wiedząc, że z jego strony odby...

Wyciszenie...

Dziennik Wzniesieniowy - Część 1 Kochani czytelnicy i przyjaciele. Znajdujemy się w centrum wzniesieniowego procesu naszej planety. Niektórzy z nas są już w stanie pełnego z nim skoordynowania. Również i ja znajduję się już w tym stanie. Z myślą o unikalności tego zjawiska zdecydowałam się udokumentować moje doświadczenia wznoszenia. Oto one. 1 Sierpnia Otrzymałam impuls nakazujący mi totalne, bezwzględne wyciszenie. Bez wyjątku. Zamknięcie spraw dnia, wykonanie cięcia pępowiny, wiążącej mnie ze światem, jaki pokochałam. Ale tez z innym jego aspektem, który mną w ostatnim czasie doszczętnie zawładnął. Czułam się uwięziona w schematach i nakazach. Potrzebach chwili, które do tego stopnia przejęły nade mną kontrolę, że zmuszona byłam podporządkowywać im nieomal każdą moją myśl i większość czynów. Nie oznacza to, że idąc za wewnętrznym impulsem zdecydowałam się zaszyć na odludziu, w jakiejś jaskini albo czterech ścianach i ich nie opuszczać. Zdawałam sobie sprawę, że nastą...

Rok 2018 versus 2025 - W skorupie czasu.

3 Sierpnia 2018.  Wykonałam pierwsze kroki. Tymczasowa przerwa na fejsbuku. Musiałam, już nie mogłam dłużej. Coś we mnie wrzeszczało – zostaw to! Wróć do siebie. Teraz jest czas wewnętrznej pracy i przeróbki.   Jakiej przeróbki? O co chodzi? ....  Wracam.... kilka tygodni wcześniej.... a właściwie wszystko zaczęło się z początkiem roku. Słynny 5 luty.... kiedy z ogromną siłą przypłynęła inna Fala. Niezmiernie burzliwa i zakłócająca dotychczasowy „porządek”. Ale nazwijmy to po imieniu. Żaden porządek, raczej potworny bałagan, tylko niewypowiedziany, skrzętnie zamykany w skarbnicy cierpliwości. Nastąpił wybuch, uwolnienie się prawdy, wybuch potwornie bolesny. Zakłócenia, dewastacja. Czas na zrobienie porządków. Rozdział, który jednocześnie wywołał następujące po sobie reakcje. Jak rozpad atomów. Burzliwie, raniąco, boleśnie. Moje prywatne życie zaczynało się rujnować. Wszystko, co zostało zbudowane, powoli zatracało swoje kształty. Powoli nie zostało nic...  Ciągl...