piątek, 7 września 2012

Kontakt z Syriuszem


01.09.2012 
Dziennik Wzniesieniowy - Część 20

Chcę nawiązać kontakt z planetą Syriusza – takie było moj dzisiejsze polecenie dla Wyższej Jaźni. Po przwitaniu się z WJ i wydaniu jej tego polecenia, w tej samej chwili usłyszałam mentalnie męski głos.
Jestem Tyron, dowódca statku kosmicznego Alfinus,  stacjonującego niedaleko waszej planety. Nasz statek prowadzi od tysięcy lat program „Ziemia”, stanowiący część współtwórczej idei galaktycznej konfederacji, związanej z pomocą rozwijającym się planetom. Dlaczego Ziemia? Bo ją pokochaliśmy. Ona nas od samego początku zainspirowała.  Także my sami bardzo profitujemy , udoskonalając nasz system transcedentalnej holografii piękna natury waszej planety.
Głos Tyrona i jego cała Jestność była mi niezmiernie przyjazna. Od razu poczułam do niego ogromną sympatię i przyjaźń. Postanowiłam poprosić go o zezwolenie wejścia na jego statek. Bardzo się ucieszył i w tej samej chwili znalazłam się na nim. Okazało się, że był mi już znajomy z moich wcześniejszych wizji. Ogromna kilkupoziomowa stacja o długości kilkudziesięciu kilometrów, posiadająca kilkanaście center w kulistym kształcie, której promień mógł sięgać kilkuset metrów. Znalazłam się w pomieszczeniu przypominającym salę narad. Wróciło wiele wspomnień. Ale chcę się skoncentrować na głównej treści mojego dzisiejszego spotkania. Pragnęłam się także dowiedzieć czegoś na temat Bartka, mojego duchowego przjaciela, który od dziecka nie czuł się na Ziemi jak w swoim prawdziwym domu. Nie musiałam Tyronowi nic wyjaśniać. Nasz telepatyczny kontakt, nasza wymiana myśli następowała w ułamkach sekund. Bartek jest naszym wysłannikiem – wszedł mi w myśl Tyron. Wysłaliśmy już na Ziemię setki tysięcy naszych istnień, które przybrały różne postacie. Najbardziej są wam znane delfiny. Jedna z najbardziej ukochanych przez nas – a także przez Ziemian – forma istnienia. Pojawiamy się też na Ziemi w postaci ludzkiej, zawiązując z ludzkimi duszami pakt wymiany dusz już w trakcie ich istnienia na Ziemi lub określając konkretny program jeszcze przed narodzeniem. Jesteśmy tam również w postaci innych zwierząt, ale najliczniej jako niewidzialne przez was świetliste energie, towarzyszące wam obecnie w procesie wzrastania Ziemi. Bardzo się na to cieszymy. To jedna z kolejnych szans dla tej Planety. Tym razem wszystko jest już  dobrze przygotowane. I to, co najważniejsze, tym razem jesteśmy rozsiani na całej planecie. Nareszcie powiódł się projekt globalizacji planetarnej światłości. Nasze wcześniejsze projekty na Ziemi, znane wam z epoki Atlantydy, były zbyt skoncentrowane na wybranej cywilizacji i w jednym regionie. Teraz jest innaczej. Przygotowaliśmy to starannie w koalicji z innymi galaktycznymi inteligencjami. Każdy z was, każde nasze istnienie, nosi w sobie kody pełnej informacji. Bazujemy na prawdzie wyższego postępu algorycznego. To jest zakres przekraczający niestety waszą percepcję pojmowania.  Jest tak, ponieważ komunikujemy się za pomocą waszego słownictwa, a ono jest w waszym użyciu zbyt ubogie, ażeby objąć całokształt. Na przykład. Barwa słowa „prawda” zawiera się w palecie wszystkich kolorów i odcieni. Pomyślałaś, niemożliwe? Uśmiechnął się. Nie tylko słowo „prawda”, lecz dosłownie każde słowo, każdy dźwięk wydobyty z krtani, ba, nawet utworzony z myślokształtów i odpowiednio telepatycznie stonowany – ma nieskończoną formę. Twoja „prawda” różni się od „prawdy” Bartka i każdej innej istoty, każdej grupy czy systemu. Dopiero dojście do wyższych poziomów świadomości na poziomie galaktycznych cywilizacji, gdzie istnieje jednoznaczność, zezwoli wam na zrozumienie tego aspektu.. A to nastąpi już  wkrótce. Radosny uśmiech.
Tyron, czy fakt, że masz aktualnie ludzką postać związany jest z tym, że rozmawiasz z Ziemianką?
Uśmiechnął się ponownie. Tak Miro. Dla was jesteśmy widzialni zawsze w tej postaci. Choć tak naprawdę, także i ty nie jesteś czystą Ziemianką. Ale to temat na osobną rozmowę. Czy masz ochotę odwiedzić teraz naszą planetę?
Wow, z ogromną radością, odparłam.
Na moment znalazłam się w strefie ciemności. Gdy (po kilku sekundach) dotarliśmy do celu, przed moimi oczyma pojawił się wręcz niemożliwy obraz. Osłupiałam, bo... byłam w okolicy do złudzenia przypominającej moją hacjendę. Choć nie identyczna, obserwowałam stojąc na wzniesieniu tak samo usytuowaną i ukształtowaną panoramę. Piękna zieleń roślin, cudny błękit nieba i widok na morze, które wprawdzie oddalone o jakieś 2 km, mogłam w sekundzie podziwiać z bliska. Obraz nieopisanie cudowny. Wiedziałam tylko czystą naturę, żadnych domów, płotów, zabudowań, śladu cywilizacji. Ale natura wygłaskana musiała być czyjąś ręką, bo niemożliwie pięknie skomponowana i zadbana. Trawa jak aksamit. Króciutko przycięta, drobna jak mech a jednocześnie soczysto zielona. Żadnych insektów. W niektórych miejscach rosły kwiaty. Co za orginalne piękno. Kwiaty pięły się na wysokość do dwóch metrów. Rozkwitały i zamykały się na przemian, w pewnych jednakowych odstępach czasu, za każdym razem zmieniając swój kolor. Stwarzały w ten sposób dynamiczny obraz mieniących się, zawsze przepięknie dobranych kolorów. Było tęczowo. Nawet woda w morzu mnie bardzo zaskoczyła. Czysta jak kryształ, widziało się jak na dłoni całe bogactwo życia. Ryby, koralowce, oczywiście delfiny, które się z nami od razu przywitały. Ale uderzające było to, że także woda, choć przeźroczysta, zmieniała swoją barwę tak, jak podczas padania promieni światła. Tak, to światło gra w wodzie piękną muzykę, która uwidacznia się w niej tymi tęczowymi barwami, powiedział Tyron. Trudno było od tych zapierających dech widoków oderwać uwagę. Jednak nurtowała mnie jedna rzecz.
A gdzie są mieszkańcy, zapytałam.
Tyron uśmiechnął się. Podczas wizyty gości z obcych planet stajemy się niewidoczni. Dematerializujemy nasze domy, miasta i całą infrastrukturę. W ten sposób chronimy się przed obcymi. To jest nasza forma kulturowa. Dopiero, jak damy sygnał zezwalając na ukazanie się, to to następuje. Dla ciebie zrobię to podczas twojej kolejnej wizyty, jeśli chcesz.
Było to przepiękne zaproszenie. W tym samym momencie zaczęły mi się przypominać niektóre sceny z moich wizji. Jakże bliski był mi to świat. Taki kochany, cudownie błogi. Taki mój. Nie miałam wątpliwości, że to był także MÓJ DOM.
Widzisz, Miro. Wy wszyscy, którzy wchodzicie na wższy poziom rozwoju, otrzmujecie dostęp do wiedzy, która możliwa jest tylko dzięki otwarciu kanału waszego serca. To już na szczęście wiecie. Idąc za instynktownym głosem serca uzyskacie możliwość zbudowania takiego samego świata, jak ten nasz.  My jesteśmy waszą bliźniaczą planetą, której udało się zachować tą nieskazitelną czystość.  Nie musieliśmy eksperymentować, chroniły nas przed tym wasze, przepraszam za określenie, destrukcyjne „postępy”. Aż  serce się kroiło na wieści o waszej kolejnej porażce. Sama wiesz, że wcześniej próbowaliśmy interweniować, pomagać. Ale nasz model ciągle miał jakieś słabe punkty. Po prostu nie potrafiliśmy przewidzieć, że zdolność destrukcji u ludzi może mieć tak ogromną Moc. Postanowiliśmy się dalej rozwijać tak dalece, ażeby umieć przewidzieć każde wasze alternatywne działania. Dlatego wysyłaliśmy i wysyłamy do was tyle naszych syriusyjczyków. Możecie ich łatwo rozpoznać wśród was. Ale nie podam wam klucza identyfikacji, jeszcze nie. Potem się i tak odkryjemy. A teraz nie chcę narażać moich ludzi z powodu błędnych inklinacji. Uśmiechnęłam się do Tyrona ze zrozumieniem. On wiedział od razu, że ja ten klucz rozpoznam i że moje przypuszczenia są właściwe. Kocham was, moi wspaniali Bracia i Siostry. 
Moja dzisiejsza przygoda z Syriuszem dobiegła końca.  Ale będą następne. Już się na nie niezmiernie cieszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz