01.09.2012
Dziennik Wzniesieniowy - Część 20
Dziennik Wzniesieniowy - Część 20
Chcę nawiązać
kontakt z planetą Syriusza – takie było moj dzisiejsze polecenie dla Wyższej
Jaźni. Po przwitaniu się z WJ i wydaniu jej tego polecenia, w tej samej chwili
usłyszałam mentalnie męski głos.
Jestem Tyron,
dowódca statku kosmicznego Alfinus, stacjonującego niedaleko waszej planety. Nasz
statek prowadzi od tysięcy lat program „Ziemia”, stanowiący część współtwórczej
idei galaktycznej konfederacji, związanej z pomocą rozwijającym się planetom.
Dlaczego Ziemia? Bo ją pokochaliśmy. Ona nas od samego początku
zainspirowała. Także my sami bardzo
profitujemy , udoskonalając nasz system transcedentalnej holografii piękna
natury waszej planety.
Głos Tyrona i
jego cała Jestność była mi niezmiernie przyjazna. Od razu poczułam do niego
ogromną sympatię i przyjaźń. Postanowiłam poprosić go o zezwolenie wejścia na
jego statek. Bardzo się ucieszył i w tej samej chwili znalazłam się na nim.
Okazało się, że był mi już znajomy z moich wcześniejszych wizji. Ogromna kilkupoziomowa
stacja o długości kilkudziesięciu kilometrów, posiadająca kilkanaście center w
kulistym kształcie, której promień mógł sięgać kilkuset metrów. Znalazłam się w
pomieszczeniu przypominającym salę narad. Wróciło wiele wspomnień. Ale chcę się
skoncentrować na głównej treści mojego dzisiejszego spotkania. Pragnęłam się
także dowiedzieć czegoś na temat Bartka, mojego duchowego przjaciela, który od dziecka
nie czuł się na Ziemi jak w swoim prawdziwym domu. Nie musiałam Tyronowi nic
wyjaśniać. Nasz telepatyczny kontakt, nasza wymiana myśli następowała w
ułamkach sekund. Bartek jest naszym wysłannikiem – wszedł mi w myśl Tyron.
Wysłaliśmy już na Ziemię setki tysięcy naszych istnień, które przybrały różne
postacie. Najbardziej są wam znane delfiny. Jedna z najbardziej ukochanych
przez nas – a także przez Ziemian – forma istnienia. Pojawiamy się też na Ziemi
w postaci ludzkiej, zawiązując z ludzkimi duszami pakt wymiany dusz już w
trakcie ich istnienia na Ziemi lub określając konkretny program jeszcze przed
narodzeniem. Jesteśmy tam również w postaci innych zwierząt, ale najliczniej
jako niewidzialne przez was świetliste energie, towarzyszące wam obecnie w procesie
wzrastania Ziemi. Bardzo się na to cieszymy. To jedna z kolejnych szans dla tej
Planety. Tym razem wszystko jest już
dobrze przygotowane. I to, co najważniejsze, tym razem jesteśmy rozsiani
na całej planecie. Nareszcie powiódł się projekt globalizacji planetarnej
światłości. Nasze wcześniejsze projekty na Ziemi, znane wam z epoki Atlantydy,
były zbyt skoncentrowane na wybranej cywilizacji i w jednym regionie. Teraz
jest innaczej. Przygotowaliśmy to starannie w koalicji z innymi galaktycznymi
inteligencjami. Każdy z was, każde nasze istnienie, nosi w sobie kody pełnej informacji.
Bazujemy na prawdzie wyższego postępu algorycznego. To jest zakres
przekraczający niestety waszą percepcję pojmowania. Jest tak, ponieważ komunikujemy się za pomocą
waszego słownictwa, a ono jest w waszym użyciu zbyt ubogie, ażeby objąć
całokształt. Na przykład. Barwa słowa „prawda” zawiera się w palecie wszystkich
kolorów i odcieni. Pomyślałaś, niemożliwe? Uśmiechnął się. Nie tylko słowo
„prawda”, lecz dosłownie każde słowo, każdy dźwięk wydobyty z krtani, ba, nawet
utworzony z myślokształtów i odpowiednio telepatycznie stonowany – ma
nieskończoną formę. Twoja „prawda” różni się od „prawdy” Bartka i każdej innej
istoty, każdej grupy czy systemu. Dopiero dojście do wyższych poziomów
świadomości na poziomie galaktycznych cywilizacji, gdzie istnieje
jednoznaczność, zezwoli wam na zrozumienie tego aspektu.. A to nastąpi już wkrótce. Radosny uśmiech.
Tyron, czy fakt,
że masz aktualnie ludzką postać związany jest z tym, że rozmawiasz z Ziemianką?
Uśmiechnął się
ponownie. Tak Miro. Dla was jesteśmy widzialni zawsze w tej postaci. Choć tak
naprawdę, także i ty nie jesteś czystą Ziemianką. Ale to temat na osobną
rozmowę. Czy masz ochotę odwiedzić teraz naszą planetę?
Wow, z ogromną
radością, odparłam.
Na moment
znalazłam się w strefie ciemności. Gdy (po kilku sekundach) dotarliśmy do celu,
przed moimi oczyma pojawił się wręcz niemożliwy obraz. Osłupiałam, bo... byłam
w okolicy do złudzenia przypominającej moją hacjendę. Choć nie identyczna,
obserwowałam stojąc na wzniesieniu tak samo usytuowaną i ukształtowaną
panoramę. Piękna zieleń roślin, cudny błękit nieba i widok na morze, które
wprawdzie oddalone o jakieś 2 km, mogłam w sekundzie podziwiać z bliska. Obraz
nieopisanie cudowny. Wiedziałam tylko czystą naturę, żadnych domów, płotów,
zabudowań, śladu cywilizacji. Ale natura wygłaskana musiała być czyjąś ręką, bo
niemożliwie pięknie skomponowana i zadbana. Trawa jak aksamit. Króciutko
przycięta, drobna jak mech a jednocześnie soczysto zielona. Żadnych insektów. W
niektórych miejscach rosły kwiaty. Co za orginalne piękno. Kwiaty pięły się na
wysokość do dwóch metrów. Rozkwitały i zamykały się na przemian, w pewnych
jednakowych odstępach czasu, za każdym razem zmieniając swój kolor. Stwarzały w
ten sposób dynamiczny obraz mieniących się, zawsze przepięknie dobranych
kolorów. Było tęczowo. Nawet woda w morzu mnie bardzo zaskoczyła. Czysta jak
kryształ, widziało się jak na dłoni całe bogactwo życia. Ryby, koralowce,
oczywiście delfiny, które się z nami od razu przywitały. Ale uderzające było
to, że także woda, choć przeźroczysta, zmieniała swoją barwę tak, jak podczas
padania promieni światła. Tak, to światło gra w wodzie piękną muzykę, która
uwidacznia się w niej tymi tęczowymi barwami, powiedział Tyron. Trudno było od
tych zapierających dech widoków oderwać uwagę. Jednak nurtowała mnie jedna
rzecz.
A gdzie są
mieszkańcy, zapytałam.
Tyron uśmiechnął
się. Podczas wizyty gości z obcych planet stajemy się niewidoczni.
Dematerializujemy nasze domy, miasta i całą infrastrukturę. W ten sposób
chronimy się przed obcymi. To jest nasza forma kulturowa. Dopiero, jak damy
sygnał zezwalając na ukazanie się, to to następuje. Dla ciebie zrobię to
podczas twojej kolejnej wizyty, jeśli chcesz.
Było to przepiękne
zaproszenie. W tym samym momencie zaczęły mi się przypominać niektóre sceny z
moich wizji. Jakże bliski był mi to świat. Taki kochany, cudownie błogi. Taki
mój. Nie miałam wątpliwości, że to był także MÓJ DOM.
Widzisz, Miro. Wy
wszyscy, którzy wchodzicie na wższy poziom rozwoju, otrzmujecie dostęp do
wiedzy, która możliwa jest tylko dzięki otwarciu kanału waszego serca. To już na
szczęście wiecie. Idąc za instynktownym głosem serca uzyskacie możliwość
zbudowania takiego samego świata, jak ten nasz. My jesteśmy waszą bliźniaczą planetą, której
udało się zachować tą nieskazitelną czystość. Nie musieliśmy eksperymentować, chroniły nas
przed tym wasze, przepraszam za określenie, destrukcyjne „postępy”. Aż serce się kroiło na wieści o waszej kolejnej
porażce. Sama wiesz, że wcześniej próbowaliśmy interweniować, pomagać. Ale nasz
model ciągle miał jakieś słabe punkty. Po prostu nie potrafiliśmy przewidzieć,
że zdolność destrukcji u ludzi może mieć tak ogromną Moc. Postanowiliśmy się
dalej rozwijać tak dalece, ażeby umieć przewidzieć każde wasze alternatywne
działania. Dlatego wysyłaliśmy i wysyłamy do was tyle naszych syriusyjczyków.
Możecie ich łatwo rozpoznać wśród was. Ale nie podam wam klucza identyfikacji,
jeszcze nie. Potem się i tak odkryjemy. A teraz nie chcę narażać moich ludzi z
powodu błędnych inklinacji. Uśmiechnęłam się do Tyrona ze zrozumieniem. On
wiedział od razu, że ja ten klucz rozpoznam i że moje przypuszczenia są
właściwe. Kocham was, moi wspaniali Bracia i Siostry.
Moja dzisiejsza
przygoda z Syriuszem dobiegła końca. Ale
będą następne. Już się na nie niezmiernie cieszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz