Przejdź do głównej zawartości

Zabawa z ciałem światłości.




13.09.2012 
Dziennik Wzniesieniowy - Część 27

Po zakończeniu wczorajszej wieczornej medytacji Mer-Ka-Ba otrzymałam cudowny dar. Z otwartymi oczami dostrzegłam w ciemności moje rozciągające się na kilkanaście metrów ciało świetliste. Patrzyłam na nie widząc, jak wypełnia przestrzeń, dematerializując ściany domu. Byłam tylko ja i moje świetliste ciało. Widziałam otaczającą mnie złocistą kulę i ogromny dysk, znajdujący się na wysokości podstawy kręgosłupa. Patrzyłam na tą wspaniałą grę światła, jego dynamikę, zmieniające się wewnątrz kuli i dysku gęstości, wzory, figury, korytarze, jego taniec. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie, uszczęśliwiając jednocześnie, bo w tym momencie zrozumiałam, że się moja sferyczna Mer-Ka-Ba zmaterializowała. Uradowana zapragnęłam czerpać to światło dłońmi. Rozpoczęłam zabawę. Uformowałam wewnątrz zlączonych dłoni złotą kulkę i wysłałam ją do góry. Podnosiła się coraz wyżej i wyżej aż rozpadła się na drobne cząsteczki i zniknęła jak bańka mydlana. Roztoczyłam rękoma krąg, formując dużą kulę. Przybliżyłam ją do siebie i jak była już w ruchu, przeniknęła w moje wnętrze. Poczułam cudowne złote światło wewnątrz mnie, miłość Chrystusową. Ogarnęła mnie błogość, ciepło i empatia dla świata. Trwając w tym cudownym stanie, podziękowałam Bogu i Duchowym Opiekunom za tak piękne przeżycie. Akt materializacji mojego świetlistego ciała nastąpił. Wiecie, jaki będzie następny krok? Na razie cichosza. Uczę się dalej, gotowa na wszystkie empiryczne doznania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój Bliźniaczy Płomień

12.09.2012 Dziennik Wzniesieniowy - Część 26  Każdy z nas go ma. Niektórzy z nas mieli szansę spotkania go za życia, choć niekoniecznie otrzymali szansę związania się z nim na cały okres ziemskich doświadczeń. Tak było ze mną. Ocieraliśmy się o siebie przez wiele lat okresu młodości. Dzisiaj wiem, że była to moja pierwsza, prawdziwa i jedyna miłość. Fale naszej bliskości zauraczały mnie. Czułam w jego obecności coś nadzwyczajnego, nieokreślonego. Ogromne przyciąganie, pełne ufności i miłości. Jako młoda osoba nie umiałam w tamtych czasach uświadomić sobie wielkości tego zjawiska. Nasze bycie razem, chwile rozkosznej intymności, cudowna przyjaźń duchowa, rozstania, powroty. Towarzyszły nam mocne wpływy dualizmu, mieszanka miłości i bólu rozstań, mieszanka miłości i lęku utraty, braku akceptacji, odrzucenia. Nasze fizyczne drogi rozeszły się. Ale duchowe nigdy. Oboje krążyliśmy myślami wokół nas. Niejednokrotnie wracałam myślami do niego nie wiedząc, że z jego strony odby...

Wyciszenie...

Dziennik Wzniesieniowy - Część 1 Kochani czytelnicy i przyjaciele. Znajdujemy się w centrum wzniesieniowego procesu naszej planety. Niektórzy z nas są już w stanie pełnego z nim skoordynowania. Również i ja znajduję się już w tym stanie. Z myślą o unikalności tego zjawiska zdecydowałam się udokumentować moje doświadczenia wznoszenia. Oto one. 1 Sierpnia Otrzymałam impuls nakazujący mi totalne, bezwzględne wyciszenie. Bez wyjątku. Zamknięcie spraw dnia, wykonanie cięcia pępowiny, wiążącej mnie ze światem, jaki pokochałam. Ale tez z innym jego aspektem, który mną w ostatnim czasie doszczętnie zawładnął. Czułam się uwięziona w schematach i nakazach. Potrzebach chwili, które do tego stopnia przejęły nade mną kontrolę, że zmuszona byłam podporządkowywać im nieomal każdą moją myśl i większość czynów. Nie oznacza to, że idąc za wewnętrznym impulsem zdecydowałam się zaszyć na odludziu, w jakiejś jaskini albo czterech ścianach i ich nie opuszczać. Zdawałam sobie sprawę, że nastą...

Rok 2018 versus 2025 - W skorupie czasu.

3 Sierpnia 2018.  Wykonałam pierwsze kroki. Tymczasowa przerwa na fejsbuku. Musiałam, już nie mogłam dłużej. Coś we mnie wrzeszczało – zostaw to! Wróć do siebie. Teraz jest czas wewnętrznej pracy i przeróbki.   Jakiej przeróbki? O co chodzi? ....  Wracam.... kilka tygodni wcześniej.... a właściwie wszystko zaczęło się z początkiem roku. Słynny 5 luty.... kiedy z ogromną siłą przypłynęła inna Fala. Niezmiernie burzliwa i zakłócająca dotychczasowy „porządek”. Ale nazwijmy to po imieniu. Żaden porządek, raczej potworny bałagan, tylko niewypowiedziany, skrzętnie zamykany w skarbnicy cierpliwości. Nastąpił wybuch, uwolnienie się prawdy, wybuch potwornie bolesny. Zakłócenia, dewastacja. Czas na zrobienie porządków. Rozdział, który jednocześnie wywołał następujące po sobie reakcje. Jak rozpad atomów. Burzliwie, raniąco, boleśnie. Moje prywatne życie zaczynało się rujnować. Wszystko, co zostało zbudowane, powoli zatracało swoje kształty. Powoli nie zostało nic...  Ciągl...